środa, 7 stycznia 2015

Rozdział X Klub Ślimaka

"Kiedy Bogowie chcą cię ukarać, spełniają twoje prośby."
- Karen Blixen

Kap kap kap...
Mercedes nakryła głowę kołdrą w nadziei, że odgłos uderzających o parapet kropli, choć na chwilę zostanie zagłuszony. Potrzebowała, chociaż chwili ciszy i spokoju po ciężkim dniu, jaki miała za sobą. Nic nie układało się tak jak powinno, a zgoła otaczający ją zgiełk tylko wprawiał ją w nerwowy nastrój.

Tik Tak Tik Tak...
- Uhhh – wymruczała w poduszkę, przykładając dłonie do uszu. Nowy zegarek Taylor już od jakiegoś czasu działał jej na nerwy. Nie była przyzwyczajona do tego typu odgłosów, przez co ostatnimi czasy nie mogła w ogóle spać. Z westchnieniem odnotowała w pamięci, by przekazać tę wiadomość przyjaciółce i szczelniej okryła się kołdrą, by nie słyszeć już niczego poza miarowym biciem swego serca.

Łup łup łup...
Ktoś w dzikim pędzie wbiegał po schodach prowadzących do dormitorium. Mercedes zaklęła szpetnie, lecz nie ruszyła się nawet o milimetr. Dopiero, gdy drzwi otworzyły się z hukiem, a w wejściu pojawił się kilka dziewcząt nie wytrzymała i zamaszystym ruchem odrzuciła kołdrę. Zgrzała się niemiłosiernie, toteż jej twarz przybrała odcień dojrzewających pomidorów, a w połączeniu z rozwianymi włosami i zupełnie zniszczonym makijażem musiała wyglądać wyjątkowo okropnie. Toteż nic dziwnego, że dziewczęta zatrzymały się w progu i wpatrywały się w nią z szeroko otwartymi oczami.

- Nic mi nie jest – mruknęła tylko i pomaszerowała do łazienki. Dziewczyny jedynie spojrzały po sobie, nie mówiąc ani słowa. Wieść o jej przygodzie z Carterem zdążyła już obiec cały zamek.

~*~

- Co czytasz – usłyszała nad głową, gdy przewijała kolejną stronę jakże pikantnego romansidła. Na samą myśl o przygodach rezolutnej Lorie na ciele miała gęsią skórkę, a na policzki wpływał jej ognisty rumieniec.

- Co – odparła półprzytomnie, zbyt rozkojarzona, by skupić wzrok na nowoprzybyłym. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że osoba, która stoi obok niej nie jest jej przyjaciółką.

Tom usiadł naprzeciwko i spojrzał jej uważnie w oczy. Był wyrazie podenerwowany, o czym świadczyć mogły delikatne rumieńce na jego policzkach i zaciśnięte w pięści dłonie.

- Co się stało? – Taylor ostrożnie odłożyła książkę i pochyliła się w stronę Cartera. Rzadko miała okazje rozmawiać z Tomem, mimo iż byli z jednego domu. Czuła się niezręcznie w jego towarzystwie, bowiem chłopak był nieco wyżej w hierarchii tej szkoły niż ktokolwiek inny. Zawsze myślała o nim jak, o nadambitnym prefekcie, którego ego przerastało już samego Hagrida. Jednakże dopiero od niedawna zaczęła postrzegać go nieco inaczej i to za sprawą jej przyjaciółki, Mercedes. – Tom? – Ponowiła pytanie, gdy nie uzyskała żadnej odpowiedzi.

Carter w jednej chwili wyprostował się, kładąc dłonie na niewielkim stoliku i już zupełnie spokojny odrzekł – musisz mi pomóc.

~*~

- No idź do niej – syknął Syriusz, brutalnie popychając przyjaciela w stronę stołu Ravenclaw.
Przerażony Peter przełknął głośno ślinę z rozpaczą spoglądając w stronę Jamesa i Remusa. Chłopcy jednak byli nieugięci i uparcie wpatrywali się w jakieś odległe punkty po przeciwnej stronie sali.

Żaden z nich nie uważał, by był to dobry pomysł, nawet sam Syriusz zaczynał powątpiewać w powodzenie tego genialnego planu.

- No dalej, przecież wiesz, co masz robić – szepnął James i bezceremonialnie popchnął przyjaciela w stronę krukonki.

Peter niechętnie na chwiejących się nogach podążył ku wybrance swego serca. Im bliżej znajdował się wyznaczonego celu tym bardziej pragnął zawrócić i uciec gdzieś na koniec świata. Niestety droga jak na złość okazała się bardzo krótka i już tylko kilka kroków dzieliło go od stołu. Odwrócił się jeszcze raz z niemą prośbą w oczach, szukając przy stole swoich przyjaciół. Jego oczy napotkały wreszcie rozwichrzoną czuprynę i parę orzechowych tęczówek skrytych za okrągłymi okularami, których właściciel bezgłośnie powtarzał – pamiętaj róże.

Peter próbował przełknąć ślinę, jednak w ustach miał zupełnie sucho i zakrztusił się okropnie. Rzężąc niczym stary koń zwrócił na siebie uwagę kilku najbliżej siedzących uczniów, w tym Taylor. Dziewczyna obrzuciła go zdawkowym spojrzeniem.

Pettigrew to bladł przesadnie to znowu oblewał się szkarłatem. Na czole pojawiły mu się pierwsze krople potu, które błyszczały w świetle lamp niczym gwiazdy na niebie. Miał ochotę zapaść się pod ziemie, jednak znaczna część sali wpatrywała się w niego z niemałym zaciekawieniem. Nawet nauczyciele przyglądali mu się ukradkiem. Nie było już odwrotu.

- Taylor... – wychrypiał z zaciśniętym gardłem. – Pie.. ęknn...na mo...jaaaa  - starał sobie przypomnieć kwestię, jaką ułożył mu James. – Czyyy ze...chcesz przyy...yyyjąć ten skrooomny preee...zent? – wydukał wreszcie.

Zszokowana Taylor patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Nie była w stanie wydobyć z siebie choćby słowa, bowiem chłopak tak ją zaskoczył, jak jeszcze nikt w życiu.

Peter wyciągnął zza pazuchy różdżkę i upomniał się by myśleć tylko o różach. Następnie machnął różdżką i w ostatniej chwili jego spojrzenie padło na siedzącą obok Mercedes, jej podpuchnięte oczy i bladą cerę. Przywodziła mu na myśl śmierć, co niestety skojarzyło mu się z pogrzebem, na którym ostatnio była i zamiast pięknego bukietu róż w jego dłoni pojawił się ogromny wieniec pogrzebowy z długą białą szarfą.

- O Boże – dało się słyszeć gdzieś w tle załamany głos Lily, która jako pierwsza dostrzegła z daleka ogromny napis OSTATNIE POŻEGNANIE.

Sala jak na komendę ryknęła śmiechem, a czerwona na twarzy Taylor niemal kipiała z wściekłości.
- TY... TY...!!! – Wydyszała w jakimś dziwnym szale – Ty mały, wstrętny, parszywy, nędzny...

Jednak Peter nie dowiedział się, jaki jeszcze jest, bowiem panna Collins wyrwała mu z ręki wieniec i z całych sił zaczęła go nim okładać. Biedny Peter zasłaniając się jak tylko mógł uciekł z sali, a za nim wściekła jak osa Taylor. W jadalni jeszcze długo rozbrzmiewały śmiechy, nawet nauczyciele nie kryli rozbawienia. Jedynie troje huncwotów siedziało ze smętnymi minami przy stole.

- Ale jedno trzeba mu oddać - mruknął Remus - teraz to go już na pewno zapamięta.

~*~

Od pamiętnego zdarzenia w wielkiej sali minął już ponad tydzień. Halloween zbliżał się wielkimi krokami, a wraz z nim coraz mroźniejsze dni. Niebo niemalże całkowicie pokryło się szarością i nawet w środku dnia miało się wrażenie, że zaraz zapadnie zmrok. 

Taylor teraz skulona na swoim ulubionym fotelu z ulubioną książką w rękach fukała niczym rozjuszona kotka za każdym razem, gdy ktoś ośmielił się jej przerwać. A gdy tylko ktoś rozpoczynał zdanie od imienia Peter wpadła w białą gorączkę. Hogwart chyba jeszcze nie widział takiej afery, jaka miała miejsce tamtego dnia.

- Nudzi mi się – mruknęła Mercedes, zganiając kota Taylor na podłogę. Sama rozłożyła się na kanapie, rzucając mordercze spojrzenia w stronę każdego, kto ku niej zmierzał. Już od dawna wiadome było, że jeżeli panna Riley obierze sobie za punkt honoru okupowanie najwygodniejszej kanapy w salonie to nie było zmiłuj.

- To weź się za coś pożytecznego – westchnęła panna Collins nawet nie odrywając się od lektury.
Zniecierpliwiona Mercedes jednym susem podskoczyła do przyjaciółki i wyrwała jej książkę. 

- Oddawaj – warknęła Taylor, choć przy swojej drobnej figurze i miodowych loczkach bardziej wyglądała jak rozdrażniony kociak niż wściekła lwica.

Mercedes jednak ani śniła oddać dziewczynie jej ukochaną książkę i wskoczyła na kanapę głośno cytując kilka zdań ze strony, którą zaledwie chwilę temu czytała. 

„ Wtem drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Armando. Zamaszystym krokiem podszedł do Loreley i chwycił ją w ramiona. Jej targane dreszczami ciało przylgnęło do niego, a ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Lorie ogarnął stan błogiego uniesienia, emanująca z niej namiętność dała wyraz dzikim rozkoszom, jakich dostarczał jej zwinny język Armando...”

Pokój wspólny zaniósł się od śmiechów, a Taylor wskoczyła na kanapę i powaliła śmiejącą się do rozpuku Mercedes. Dziewczyny zaplątały się w uścisku, Mercedes śmiejąc się, a Tylor warcząc z wściekłości.

- Ty wstrętna podstępna żmijo! – Wrzeszczała Taylor, choć na je twarzy widniał szeroki uśmiech. – Ja ci zaraz pokażę dzikie rozkosze!

 Mercedes szerzej otworzyła oczy, a uśmiech na jej twarzy nieco zbladł. Taylor z szaleńczym błyskiem w oku natychmiast zabrała się do dzieła, łaskocząc przyjaciółkę po całym ciele. 

Dziewczyna śmiała się w niebogłosy, nie będąc w stanie opanować rozszalałej Collins. Obie sturlały się na ziemię, budząc rozbawienie przechodzących uczniów.

- Już, stop! – Krzyczała ze śmiechem Riley. – Zwracam honor! Armando jest boski!!! – No ej Taylor poddaję się! 

Taylor przetoczyła się na podłogę obok i z uśmiechem spojrzała na przyjaciółkę. Już dawno nie miały tak dobrych humorów.

- Mercedes Riley? – Usłyszały cichutki głos tuż nad sobą.

Mercedes podniosła się do pozycji siedzącej i przez ramię spojrzała na niewysoką dziewczynę. Była niezwykle ładna, choć na jej twarzy malowała się niepewność.

-Mam dla ciebie list od profesora Slughorna. – Wręczyła jej zwitek pergaminu przewiązany zieloną wstążką i czym prędzej oddaliła się. Mercedes natychmiast rozwinęła liścik i przeczytała krótką wiadomość.


KLUB ŚLIMAKA 
Z okazji zbliżającego się święta Halloween pragnę zaprosić Pannę Mercedes Aurorę Riley wraz z osobą towarzyszącą na Bal Maskowy, który odbędzie się 31 października o godzinie 20 na pierwszym piętrze w dawnej sali transmutacji.
Obecność obowiązkowa!
Z poważaniem
Horacy Slughorn


Mercedes uśmiechnęła się na myśl o zabawie, jednak widząc smętne spojrzenie przyjaciółki natychmiast spoważniała. Już miała ją pocieszyć, że to tylko głupia impreza, kiedy do głowy wpadł jej genialny pomysł.

- Chodź – szepnęła i pociągnęła przyjaciółkę w stronę wyjścia. – Musimy iść do Hogsmade!

- Ale jak? – Zdezorientowana Taylor przystanęła tuż za drzwiami – przecież...

- Och zaufaj mi, wiem, kto może nam pomóc – i z szatańskim uśmiechem pociągnęła dziewczynę w stronę schodów.

Dopiero przed pokojem wspólnym Gryffindoru Taylor odważyła się po raz kolejny odezwać.

- No nawet, jeżeli podejrzewam, jaki masz plan to nie wiem czy ONI nam pomogą, a już tym bardziej czy ktoś zechce pomóc nam i podać hasło do wieży.

- Patrz i ucz się – mruknęła Mercedes i złapała jakiegoś pierwszoklasistę, który przed chwilą wyszedł z salonu gryfonów. – Hej ty! – zawołała – jakie jest wasze hasło do wieży na ten tydzień?

Chłopiec nieco zdenerwowany rozejrzał się dookoła zapewne szukając gdzieś ratunku, jednak korytarze były zupełnie puste.

- No dalej gadaj! Przecież widzisz, że jestem prefektem, mam bardzo ważną sprawę do przekazania waszemu prefektowi.

Chłopiec zauważywszy złotą odznakę na piersi dziewczyny niezauważalnie skinął głową i powiedział – dyniowe ciastka.

Dziewczyny spojrzały po sobie, lecz nic nie powiedziały. Podały Grubej Damie hasło i weszły do środka. Po raz pierwszy znalazły się w pokoju wspólnym Gryffindoru i musiały przyznać, że był cudowny. Cały skąpany w czerwieni i złocie aż roił się od uczniów zaśmiewających się do łez. W gruncie rzeczy niewiele różnił się od pokoju wspólnego Ravenclaw choć różnorodność znajdujących się tu przedmiotów robiła wrażenie.

- Chyba ich tu nie ma – mruknęła Taylor, bacznie rozglądając się dookoła.

Miała rację. Tych, których akurat teraz najbardziej potrzebowały nie było w zasięgu wzroku.

- No trudno. Idziemy na górę.

Zaczęły się przepychać w stronę schodów prowadzących do dormitoriów chłopców. Mercedes zawierzyła przeczuciu i udały się na szóste piętro, mając nadzieję, że układ wieży gryfonów niewiele różni się od ich wieży. Następnie zapukały i czekały aż ktoś im otworzy.

- A co jeżeli to nie ich sypialnia?

Mercedes wzruszyła ramionami – przeprosimy i zapytamy gdzie ich szukać.

Jednak chwilę później okazało się to zbędne, bowiem drzwi uchyliły się i w progu stanął jeden z huncwotów.

- Cześć Remus – uśmiechnęła się do niego. – Mamy sprawę, możemy wejść?

Zaskoczony chłopak jedynie skinął głową i przesunął się, by je wpuścić. Ich oczom ukazała się niewielka sypialnia w tak opłakany stanie, że nawet Remus odchrząknął ze wstydem na widok ich min. Następnie wymruczał coś pod nosem i usunął z podłogi jakieś ciuchy, by mogły swobodnie przemieszczać się po pokoju. Na najbliższym z łóżek leżał James, który na widok gości natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej. Natomiast tuż pod ścianą wśród papierków po słodyczach siedział Peter, oczywiście jedząc. 

- Taylor nie – powiedziała ostrzegawczo w stronę przyjaciółki, która już szykowała się do skoku na biednego gryfona. Chłopak tak się przestraszył na widok Taylor, że natychmiast uciekł do łazienki. Dopiero teraz dostrzegły, że ostatni z huncwotów opiera się o framugę drzwi ubrany jedynie w spodnie. Białym ręcznikiem wycierał mokre jeszcze włosy. Mercedes przełknęła głośniej ślinę i podświadomie czuła, że Taylor zrobiła to samo. Dopiero teraz przekonała się, że plotki na temat wysportowanego i umięśnionego ciała Syriusza wcale nie były przesadzone. Wpatrywała się niego niczym zaczarowana, nie mogąc odwrócić wzroku. Zrobiło jej się gorąco i czuła jak policzki pokrywają jej się rumieńcem. Niestety chłopcy to zauważyli, jednak poza wymianą spojrzeń nie dali nic po sobie poznać. Widocznie ich męska solidarność i w tej kwestii nie zawiodła.

- Czym możemy służyć pięknym paniom? – Zaczął James, a ona niechętnie odwrócił wzrok od jego przyjaciela.

- Potrzebujemy waszej pomocy – zaczęła i od razu pożałowała, bowiem złośliwy uśmiech na twarzy Pottera mówił sam za siebie. – Potter chyba nie odmówisz pomocy niewinnym kobietom?

Głośne prychnięcie dobiegło ich z wnętrza łazienki, na co Taylor tylko warknęła. Zupełnie jej dzisiaj nie pomagała.

- Czego od nas potrzebujecie? – zapytał uprzejmie Remus, włączając się do rozmowy. Słyszała jak Taylor nagle szybciej zaczęła oddychać i w tym momencie uderzyło w nią to, co przecież było tak oczywiste. Zaklęła w duchu, że tak długo tego nie zauważała i przyrzekła sobie, że jak tylko zostaną same to dokładnie przepyta pannę Collins. 

- Musimy dostać się do Hogsmade – odpowiedziała za nią Taylor, a Remus zwrócił wzrok w jej stronę. Po chwili jego twarz rozjaśnił jakiś blask, który musiał świadczyć o tym, że coś mu się przypomniało.

- To musicie poczekać do soboty – rzucił James.

Mercedes zagryzła wargi z bezsilności. Przecież Halloween było już w ten piątek, a one miały tylko trzy dni na zakup czegokolwiek.

- Po co chcecie iść właśnie teraz do Hogsmade? – Po raz pierwszy odezwał się Syriusz, a jej znowu zawirowało w głowie, gdy spojrzała na jego nagi tors. Jednak po dłuższej chwili udało jej się opanować oddech i bez słowa podała mu list od Slughorna. Za wszelką cenę starała się uniknąć kontaktu ich dłoni, lecz on zdawał się być na to obojętny i gdy ich palce się zetknęły poczuła jak wstrząsa nią dreszcz. Przerażona natychmiast się cofnęła, lecz zdołała jeszcze pochwycić kpiące spojrzenie Jamesa. No tak mają ją za jedną z tych, które dałyby się pokroić za zwykły uśmiech Blacka. Niedoczekanie!

- Ach tak – uśmiechnął się Syriusz ledwo zerkając na pergamin. – Może moglibyśmy wam pomóc, ale co MY mielibyśmy z tego?

- Wypad na miasto? – Zapytała nieco głupio Taylor.

- Kochana Taylor my możemy udać się na miasto, kiedy tylko mamy na to ochotę. – Dziewczyna natychmiast spochmurniała. – Dajcie nam powód to wam pomożemy.

- Wiem o waszej pelerynie i mapie – powiedziała cicho Mercedes, a James poruszył się nieznacznie. Gdy spojrzała na Remusa też wiedziała, że osiągnęła swój cel. – I mogę je wam w każdej chwili skonfiskować.

Syriusz, jako jedyny zdawał się być opanowanym – proszę bardzo, jeśli tylko znajdziesz... – Odrzekł kpiąco i zatoczył okrąg dłonią.

Mercedes spojrzała z powątpiewaniem po pokoju i już wiedziała, że tę rozgrywkę przegrała. Skinęła jedynie głową i wycofała się do drzwi. Nacisnęła klamkę i rzuciła do zdezorientowanej Taylor – no trudno – westchnęła smutno - musimy powiedzieć Evans, że nic z tego.

Już miały wychodzić, gdy zatrzymał je zdenerwowany James. - To Lily też miała z wami iść?

Bingo! Zaśmiała się w duchu. James był jej ostatnią nadzieją i właśnie połknął przynętę.

- No pewnie. Właśnie się szykuje – uśmiechnęła się słodko. – Bardzo się cieszyła na ten wypad.

James zrobił minę męczennika i już wiedziała, że go ma. Czy to mogło być prostsze? Dlaczego faceci są tak naiwni?

- Zgoda. Pomożemy wam – powiedział w końcu James, a Syriusz i Remus wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Nie trzeba być geniuszem, żeby się domyślić, że to jedna wielka bujda.

Syriusz podszedł do Mercedes i oddał jej list, po czym ledwie zauważalnie szepnął jej do ucha – lepiej żeby Evans się zgodziła - otworzyła szeroko oczy, lecz ten już się wyprostował i dodał głośniej. – W takim razie powiedzcie EVANS, że widzimy się o 19 pod posągiem jednookiej czarownicy.

Mercedes jedynie skinęła głową i razem z Taylor wyszły z dormitorium. Miały niespełna godzinę, by przekonać Lily.

___________________________________________________________
Witajcie kochani!
Przepraszam za tak długą przerwę, ale zupełnie zabrakło mi weny. Co próbowałam usiąść do pisania to i tak nic sensownego mi nie wychodziło. Poza tym cierpię na ciągły brak czasu. Te studia mnie wykończą ;D

Chyba po raz pierwszy napisałam coś, co mi się w sumie podoba ;) a co więcej jestem z siebie dumna, prawie cały rozdział w jeden wieczór ;P

Tak się zastanawiam czy ktoś to w ogóle czyta? Bo dawniej było Was tu jakoś więcej chyba... A może nie? Sama już nie wiem... W każdym razie dwa następne rozdziały zapowiadają się naprawdę dobrze, więc nic tylko czekać, aż znowu usiądę do klawiatury ;)

Dobra kończę i nie zanudzam więcej. Liczę na jakieś opinie ;) Trzymajcie się!
Koniec psot!

PS Jak szablon?

11 komentarzy:

  1. Wczoraj zaczęłam czytać twojego bloga i było mi smutno, że nie ma więcej rozdziałów.. A teraz wracam do domu zmęczona i okazuje się że jest kolejny rozdział :D Meega Ci wyszedł, wywołałaś banana na mojej twarzy i Syriusz.. :3 Mercedes definitywnie powinna z nim być! Podoba mi się twój lekki i wciągający styl pisania :) Z niecierpliwością czekam na dalszą część! Weny i dużo czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję ;) A jednak udało mi się sprawić komuś radość pisząc ;) bardzo się z tego cieszę.

      Usuń
  2. TĘSKNIŁAM <3 ah, nareszcie nowy rozdział, na który tak długo czekałam :) ja chcę, żeby Mercedes była z Tomem, i ja jestem ciekawa co On teraz zrobi i jak to się teraz potoczy. Ciekawe w czym ma mu pomóc Taylor? :) Ahahahaha akcja z Peterem genialna, aż mi go szkoda, chociaż teraz już raczej nie ma u niej szans :D a Taylor z Remusem byliby fajną parą :) Rogal dał się złapać, ciekawe co na to Evans. No i kurcze, była goła klata Syriusza to teraz czekam na Toma :D nie mogę się doczekać nowego rozdziału :) i pamiętaj, ja czytam! Nowy szablon jest ładny, ale chyba poprzedni wolałam bardziej :) Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach ja też tęsknię, a u Ciebie ciągle cisza :( Ja potrzebuje mojego Jima <3
      Ach moja Droga, Peter jeszcze nie skończył swych podbojów, jeszcze wiele przed nim i przed biedną Taylor ;D
      Haha ;p Mam rozumieć, że skoro rozebrałam Blacka to teraz kolej na Cartera? ;D Kurde nie wiem czy mogę, jeszcze mnie tu posądzą o jakieś zboczenia ;p
      No właśnie ja też nie mogę się przekonać do tego szablonu, ale nigdzie nie potrafię znaleźć nic dla siebie, chyba zrobiłam sie zbyt wybredna :(

      Usuń
    2. Postaram się ogarnąć by niedługo coś się u mnie pojawiło! :) rozbieraaaaj, rozbieraj <3 możesz, ja Ci pozwalam, weź to pod uwagę :D. Chociaż wiesz coo, co raz bardziej podoba mi się ten szablon. :) wracaj szybko z nowym super rozdziałem, bo już tęsknię!

      Usuń
    3. No ja czekam czekam ;D
      No skoro dajesz mi pozwolenie to może nawet któregoś ze spodni ograbię ;p
      wracam po weekendzie i myślę że coś w tym tygodniu powinnam jeszcze napisać ;)

      Usuń
    4. Spodnie? Jeszcze lepiej! :D Ale Toooma, proszę <3 Super, czekam z niecierpliwością! :)

      Usuń
  3. O jaaa! Jaki cudowny prezent mi zrobiłaś tym rozdziałem. Wróciłam właśnie do domu po długim, nudnym i wyczerpującym dniu biednego studenta, a tu taka niespodzianka.
    Cieszę się, że jednak udało Ci się coś napisać, a te COŚ jest naprawdę świetne!
    Taylor podkochuje się w Remusie, domyślałam się tego i z całych sił ich dopinguję. A Syriusz <3. Uwielbiam go, to najfajniejszy z Huncwotów, a przy tym taki przystojniak, tylko by go schrupał ;D
    Mercedes nie mogła oderwać wzroku od nagiego torsu naszego przystojniaka, no i nic dziwnego. Na pewno nie jest jedną z tych dziewczyn, które szaleją na jego punkcie, ale nie jest obojętna.
    Peter. Matko boska, jak ty mnie rozbawiłaś tym wieńcem pogrzebowym. Myślałam, że się nie opanuję ;d
    Nasza mała Mercy jest podstępna. Dobrze wiedziała, że James zrobi wszystko, by tylko uszczęśliwić Lily, więc bez skrupułów go okłamała. Mam tylko nadzieję, że Evans się zgodzi i dziewczyny nie będą miały problemów.
    Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach my biedni studenci ;D Ta edukacja nas wykończy.
      Och ja też się rozpływam nad Syriuszem <3
      A co do Mercy to tylko początek, już niedługo się okaże, co tak naprawdę odziedziczyła po ukochanej mamusi ;D

      Usuń
  4. Świetny rozdział! Już się bałam, że się nie doczekam nowego rozdziału a tu taka miła niespodzianka! :D
    Jestem ciekawa, kogo zaprosi Mercedes ;) Bo ma dwóch idealnych kandydatów ;) Wątek w Peterem po prostu mnie rozwalił ;) Nie mogłam przestać się śmiać ;) Oby więcej takich momentów ;) I czekam na wypad ;) oraz przekonywanie Evans ;)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.
    dramione-never-forget-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń