"Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy."
____________________________________________
Większość błędów spowodowanych jest późną porą, reszta wynika z mojej głupoty.
Rozdział trochę dłuższy. Coś w końcu zaczyna się dziać.
Mimo wszystko uważam, że rozdział nie jest najgorszy, choć jak wiadomo, zawsze może być lepiej.
Miłego czytania, dobranoc ;)
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy."
- Wisława Szymborska
Mercedes zerwała się z łóżka w trybie natychmiastowym. Wiedziała, że drzemka w środku dnia nie jest dobrym rozwiązaniem, lecz zmęczenie wzięło nad nią górę. Gdy spojrzała na zegarek jej oczy rozszerzyły się do granic niemożliwości. Niewiele myśląc chwyciła torbę i biegiem pognała na kolację. Oczywiście znowu sama, bowiem Taylor już od jakiegoś czasu tłumaczyła się niezwykle rygorystyczną dietą. Nie rozumiała do końca, po co właściwie Collins ją stosuje, ale nie miała teraz do tego głowy. Zostało jej zaledwie pół godziny do końca posiłku, a wiedziała, że bez kolacji nie wytrwa dzisiejszego wieczoru. Słysząc żałosne serenady wygrywane przez swój własny żołądek biegiem pokonywała korytarze. Miała tylko nadzieję, że nie spotka nikogo po drodze, bo mogłoby się to dla niego źle skończyć. Prawda była taka, że głodna Mercedes to zła Mercedes.
Gdy wbiegła do sali, zegarek na jej dłoni wskazywał, że zostało jej dwadzieścia minut posiłku. Z trudem oddychając rzuciła torbę na ziemię i zajęła miejsce przy stole. Była tak zaabsorbowana jedzeniem, że nawet nie dostrzegła, gdy ktoś się do niej zbliżył.
~*~
- Hej Claire zobacz, kto przyszedł.
Blondynka podniosła oczy znad czasopisma i zerknęła na przyjaciółkę, która teraz wskazywała jakąś postać przy stole Ravneclaw. Claire wytężyła wzrok i dostrzegła długi warkocz spoczywający na plecach nowoprzybyłej. Wykrzywiła wargi w złośliwym grymasie i ponownie zatopiła się w lekturze.
- Nie sądzisz, że powinna dostać nauczkę za to, co ostatnio zrobiła? – Lucy nie dawała za wygraną.
Claire jedynie westchnęła przeciągle i dalej studiowała gazetę. Nie miała ochoty na tego typu rozmowę, a już na pewno nie z panną Gray. Powoli zaczynała ją doprowadzać do szaleństwa swoimi ciągłymi spostrzeżeniami.
- Idziemy dzisiaj nad jezioro? – Zmieniła temat, przyglądając się swoim paznokciom. – No wiesz pierwsza impreza w tym roku, głupio byłoby przegapić.
- Mhm –mruknęła jedynie Carter, dając tym samym znać, że nie ma ochoty na dalszą rozmowę.
Z braku lepszego zajęcia Lucy rozejrzała się po sali. Miała nadzieję, że natrafi na coś, co w końcu oderwie Claire od tej nudnej gazety i skupi na niej swoją uwagę. Lucy lubiła być w centrum zainteresowania, zazwyczaj zwracała na siebie uwagę wyzywającym strojem, lecz gdy nawet to zawodziło zaczynała paplać o byle czym, zazwyczaj zupełnie bez sensu. Ku jej ogromnej radości, gdy przesunęła wzrok na stół krukonów jej oczy spotkały niecodzienny widok. Bingo! –pomyślała i uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Twój brat cały czas się w nią wgapia. No wiesz, dosłownie pożera ją wzrokiem.
Claire ze złością odłożyła gazetę i rzuciła przyjaciółce wściekłe spojrzenie. Przesunęła wzrokiem po stole krukonów i znalazła swojego brata. Ku jej zdziwieniu ten zdawał się być zupełnie nieobecny, tak jakby duchem był gdzieś poza salą. Takie zachowanie do niego nie pasowało. Gdy podążyła za jego wzrokiem jej oczy się zwęziły, a usta zacisnęła w jedną linię. Odetchnęła głęboko i chwyciła za puchar z sokiem dyniowym. Tego było już za wiele. Wstała od stołu i skierowała swe kroki w stronę krukonów, co wyraźnie ucieszyło Lucy.
~*~
Dopiero po chwili poczuła, że ktoś natarczywie wgapia się w jej plecy. Gdy tylko się obróciła zdążyła jedynie dostrzec szybki ruch dłoni, bowiem ktoś chlusnął jej prosto w twarz sokiem dyniowym. Natychmiast podniosła się z miejsca, przecierając oczy rękawem, na którym pozostały resztki jej makijażu. Zaklęła siarczyście i spojrzała prosto w bursztynowe oczy Claire. Zacisnęła dłonie w pięści i postąpiła krok w jej stronę, niezdolna by wymówić choćby jedno słowo. Zawsze uważała Claire za wariatkę, ale teraz posunęła się o krok za daleko. Sięgnęła do kieszeni, by dobyć różdżki, lecz ktoś ją powstrzymał. Spojrzała na osobę, która ściskała jej ramię i ujrzała takie same bursztynowe tęczówki, jakie miała Claire. Tyle, że te były dużo cieplejsze, mimo wyraźnie rysującej się w nich furii.
- Claire co to ma znaczyć – zapytał spokojnie Tom, choć jego twarz wyrażała gniew. – Przeproś natychmiast.
Claire otworzyła usta w niemym zdziwieniu, milcząc jak zaklęta. Kolejne minuty mijały, a ona nadal się nie odzywała. Patrzyła na brata szeroko otwartymi oczami, oblewając się szkarłatnym rumieńcem.
- Tom… - zaczęła, lecz chłopak jej przerwał.
- Nie tym razem Claire – powiedział twardo. – Przeproś.
Jego głos był zimny jak lód, który echem odbijał się od kamiennych ścian, bowiem w sali zapanowała zupełna cisza. Zdawało się, że chłód w jego tonie omiata każdy zakamarek pomieszczenia. Mercedes wzdrygnęła się, czując jak zimno zalewa całe jej ciało. Być może powodem była mokra od soku szata, lecz w tej chwili nie miało to dla niej większego znaczenia. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, dlaczego to właśnie on jest prefektem naczelnym i już nie śmiała więcej podważać jego autorytetu. Biła od niego jakaś dziwna aura, która sprawiała, że dreszcze przechodziły jej po plecach. Wzdrygnęła się po raz kolejny i spojrzała, na Claire. Dziewczyna była w głębokim szoku, wciąż z otwartymi ustami i zarumienionymi policzkami trzymała pusty puchar po soku dyniowym.
- W porządku –rzekł w końcu chłopak. – W takim razie Gryffindor traci przez ciebie dwadzieścia punktów…
- Tom! – Wykrzyknęła Claire, lecz chłopak był nieugięty.
- I nie omieszkam opowiedzieć o tym zdarzeniu profesor McGonagall.
Claire wypuściła ze świstem powietrze i zmierzyła brata chłodnym spojrzeniem, które zaraz potem przeniosła na Mercedes.
- Ona nie jest tego warta – szepnęła w końcu, upuszczając puchar pod nogi brata. Jeszcze raz omiotła nienawistnym spojrzeniem Mercedes i bez słowa wyszła z sali.
Riley obserwowała całe zdarzenie, jak urzeczona. Nie była w stanie wydobyć z siebie ani jednego słowa. Jedynie wielkimi oczami wpatrywała się w Cartera, który od wyjścia Claire stał w tej samej pozycji, nawet nie zwracając uwagi na leżący u jego stóp puchar. Zdawało się, że myślami jest już daleko poza szkolnymi murami.
- Muszę iść do McGonagall – powiedział w końcu i nie patrząc na Mercedes ruszył w stronę wyjścia.
A ona odprowadziwszy go wzrokiem, żałowała, że ich oczy nie spotkały się, choć na chwilę.
~*~
Gdy zapukała do drzwi gabinetu profesor McGonagall, była już spóźniona. Co prawda jej szlaban miał się rozpocząć dopiero za godzinę, jednak nauczycielka życzyła ją sobie widzieć wcześniej.
Po krótkim proszę uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka. Pomieszczenie była nadzwyczaj przestronne, choć niewiele się w nim znajdowało. Sporą część zajmowało ogromne, drewniane biurko, za którym siedziała nauczycielka. Tuż przed nim stały dwa krzesła, z czego jedno było już zajęte, lecz nie przez tego, kogo się tu spodziewała.
- Proszę usiąść, panno Riley.
Mercedes natychmiast usiadła koło Remusa, który uśmiechnął się do niej przyjaźnie.
- Dobrze, skoro panna Riley już dotarła, mogę wam wreszcie zdradzić, po co was do siebie wezwałam. Chciałabym żebyście udzielali pomocy młodszym uczniom – powiedziała bez ogródek, a Mercedes jęknęła w myślach. Co roku któryś z nauczycieli próbuje ją w to wrobić. – Ponieważ jesteście prefektami liczę, że żadne z was nie odmówi – tu wyraźnie spojrzała w stronę Riley. – Jeżeli się zgodzicie wasze szlabany zostaną anulowane. Przynajmniej do czasu, gdy nie zarobicie nowych – zakończyła, dokładnie im się przyglądając.
Mercedes szybko obliczała w głowie na ile jej się to opłaca, a na ile nie ma wyboru i doszła do wniosku, że już na wstępie przegrała tę walkę.
- Z jakich przedmiotów mamy pomagać? – Zapytał Remus
- Pan, panie Lupin zajmie się Transmutacją. Osobiście pana wybrałam i mam nadzieję, że była to słuszna decyzja.
Chłopak jedynie skinął głową, co oznaczało, że przystał na propozycję nauczycielki.
- Pani natomiast – zwróciła się do Mercedes – udzielać będzie pomocy z Obrony przed Czarną Magią. Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że obejmie pani Zaklęcia, lecz przed chwilą ubiegł panią, pan Carter.
A jednak – pomyślała. Zdążył tu przed nią, by porozmawiać z nauczycielką. Była ciekawa czy powiedział McGonagall o sytuacji na dzisiejszej kolacji jednak nie śmiała zapytać.
- W takim razie skoro wszystko ustaliliśmy myślę, że możecie wracać do swoich pokoi wspólnych.
Mercedes otworzyła usta, jednak zaraz je zamknęła. Wiedziała, że z McGonagall nikt nie wygra, nawet ona.
~*~
- Mercy no nie bądź taka – jęknęła Taylor, niemal słaniając się u jej stóp. – Zlituj się nad biedną przyjaciółką.
Mercedes odłożyła książkę na pobliski stolik i spojrzała z ukosa na Collins. Nie podobał jej się ten pomysł, dopiero co pozbyła się miesięcznego szlabanu, a Taylor znów chce ją wpakować w jakieś kłopoty.
- Skąd ty w ogóle o tym wiesz?
Collins wywróciła oczami, uderzając się otwartą dłonią w czoło.
- Mer błagam cię, Amy nie gada o niczym innym od tygodnia, naprawdę nic nie słyszałaś?
Riley pokręciła głową i z rozbawieniem obserwowała miny Taylor. Ta dziewczyna potrafiłaby rozbawić nawet umarłego.
- Gdzie to dokładnie jest?
- Nad jeziorem – powiedziała ochoczo blondynka, ściskając mocniej oparcie fotela.
- Przecież wszyscy będą nas widzieć przez okna – zdziwiła się Mercedes.
- Nie wszyscy, tylko jak już to gryfoni. Zresztą to po drugiej stronie, bliżej lasu, więc nikt nas nie zobaczy.
Mercedes zagryzła wargi, wpatrując się w gwiaździste niebo tuż za oknem. Zdawało się, że noc zapowiadała się naprawdę pięknie.
- Ale nie włożę sukienki – zastrzegła, a Taylor z dzikim piskiem rzuciła jej się na szyję.
- Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! – Krzyczała na całe gardło podekscytowana. – Chodź! – Zawołała, ciągnąc ją w stronę dormitorium – przecież trzeba jakoś wyglądać!
Pół godziny później maszerowały przez ciemne błonia w stronę jeziora, gdzie miała odbyć się pierwsza w tym roku impreza pod gołym niebem. Wbrew temu, co mówiła, miała na sobie obcisłą czarną sukienkę i krótką czarną kurtkę, która bardziej stanowiła ozdobę niż ochronę przed zimnem.
Tuż obok szła wściekła Taylor, która zmagała się ze swoimi obcasami. Mercedes uśmiechnęła się pod nosem, dziękując za to, że nie dała się wrobić się w szpilki i błogosławiąc swoje buty za kostkę na zaledwie kilku centymetrowym korku. Teraz widząc zatapiające się w mokrej ziemi buty Taylor niemal na głos gratulowała sobie uporu.
- Po prostu je zdejmij – mruknęła, a Taylor rzuciła jej mordercze spojrzenie.
Gdy przedarły się przez ostatnie zarośla ich oczom ukazała się spora grupa uczniów, tłoczących się wokół niewielkiego namiotu. Mercedes spojrzała z powątpiewaniem na Taylor, lecz ta widząc jej spojrzenie wywróciła jedynie oczami i pociągnęła przyjaciółkę w stronę wejścia.
Gdy tylko znalazły się w środku okazało się, że namiot jest w stanie pomieścić około pięćdziesięciu osób. Ktoś z pewnością rzucił na niego zaklęcie powiększające. Dokoła wszędzie poustawiane były niewielkie stoliki z najróżniejszymi przekąskami. Po prawej stronie stał wielki bar, gdzie pełno było kremowego piwa, ognistej Whisky czy nawet miodu pitnego. Tuż obok ktoś ustawił magiczne głośniki, z których płynęła jakaś skoczna melodia. Na środku kręciło się już kilka par, które wirowały w tańcu. Wszystko oświetlone było przez żółte światełka, co z białymi szarfami, tuż pod sufitem, tworzyło romantyczny nastrój.
Mercedes ruszyła ku najbliższym stolikom i opadła na wolne krzesło. Gdy tylko rozejrzała się dookoła podziękowała w duchu Taylor, bowiem większość dziewczyn miało na sobie sukienki.
- Skąd wiedziałaś? – Zapytała, spoglądając na siedzącą obok blondynkę.
Ta jedynie uśmiechnęła się, jakby odgadując, o czym myśli Mercedes.
- Oj Mercy nie doceniasz mnie – zaśmiała się i pociągnęła ją na parkiet.
~*~
Syriusz stał oparty o bar, trzymając w dłoni do połowy opróżnioną butelkę z kremowym piwem. W oddali widział, jak James gorączkowo rozgląda się za swoją rudą miłością, choć i tak wszyscy wiedzieli, że nie będzie jej tu dzisiaj. Właśnie upił nieco z butelki, gdy na parkiecie pojawiła się dziewczyna. Syriusz zakrztusił się z wrażenia i omal nie wypuścił butelki z rąk. To była ona. Piękna nieznajoma, którą widział tamtej nocy na błoniach. Dopiero teraz mógł się dokładniej przyjrzeć jej twarzy i wydała mu się skądś znajoma, choć nie potrafił sobie przypomnieć skąd. Nie chcą tracić czasu odłożył butelkę i ruszył w stronę dziewczyny.
~*~
- Oho Pettigrew na horyzoncie – mruknęła Mercedes, gdy tylko ujrzała blond czuprynę niebezpiecznie zbliżającą się w ich stronę. Taylor skrzywiła się na sam dźwięk jego nazwiska i zlustrowała go wzrokiem. Niestety chłopak patrzył prosto w jej stronę i gdy tylko ich oczy się spotkały, jego oblicze rozjaśnił uśmiech. Dziewczyny spojrzały po sobie porozumiewawczo i jak na komendę zawołały – Chodu!
~*~
Syriusz zaklął siarczyście, gdy Peter znalazł się tuż przed nim i wystraszył dziewczynę. Miał ochotę zamordować przyjaciela, który nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co właśnie zrobił.
- Peter! – Zawołał, a chłopak odwrócił się w jego stronę. Syriusz zdziwiony cofnął się o krok, lecz po dłużej chwili postanowił podejść bliżej. Peter miał na twarzy wyraz rozanielenia, oczy zrobiły mu się maślane, a na ustach błądził radosny uśmiech. Black przyjrzał się uważnie przyjacielowi, po czym machnął ręką i wyminął go. Wolał nie wiedzieć, o czym myśli jego kolega.
- Ona jest piękna – usłyszał za plecami, gdy tylko ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się niepewny czy dobrze usłyszał i spojrzał na przyjaciela.
- Co powiedziałeś? – Zapytał, choć zdawało mu się, że nieco za ostro to zabrzmiało.
Jednak Peter niezrażony powtórzył – ona jest piękna.
Jego oczy nabrały jakiegoś dziwnego blasku, który powoli obejmował całą jego postać.
- Wiesz Syriuszu – Peter spojrzał przyjacielowi w twarz – chyba się zakochałem.
Black otworzył szerzej oczy i podszedł nieco bliżej.
- W kim – warknął wściekły już nie na żarty.
- W Taylor – wyszeptał rozpromieniony. – Ona jest cudowna.
Black odetchnął z ulgą i poklepał przyjaciela po ramieniu, wiedząc jaki będzie tego finał.
~*~
Mercedes odetchnęła pełną piersią, gdy do jej nozdrzy dostał się zapach igliwia. Spojrzała w stronę Zakazanego Lasu, który teraz miała na wyciągnięcie ręki.
- Mer spójrz – usłyszała głos Taylor. Powiodła za jej spojrzeniem i zobaczyła, że w ich kierunku ktoś podąża. Z początku twarz przybysza spowijał mrok, jednak gdy stanął w świetle dobywającym się z namiotu dostrzegła bursztynowe tęczówki wpatrzone w siebie.
Taylor jak gdyby nigdy nic ulotniła się, a Mercedes została sama z Tomem. Spojrzała tylko za oddalającą się postacią i pożałowała, że tak szybko ją opuściła.
- Cześć – przywitał się. – Możemy porozmawiać?
- Jasne – powiedziała słabo. Sama nie wiedziała, dlaczego tak bardzo obawiała się jego obecności, lecz była pewna, że ma to jakiś związek z dzisiejszym wydarzeniem.
- Słuchaj Mercedes, chciałem cię przeprosić za zachowanie Claire. Nie wiem, co jej ostatnio chodzi po głowie, ale jest coraz gorsza. Naprawdę przykro mi z powodu tego, co się stało.
Wydawał się być naprawdę przejęty. Jego bursztynowe tęczówki spoglądały na nią z wyraźnym wstydem.
- To nie twoja wina – zapewniła, gestem ręki wskazując na jezioro, by się przeszli.- Claire po prostu mnie nie znosi. Sama nie wiem, dlaczego – dodała po chwili namysłu.
- Bo jesteś za ładna – wypalił bez zastanowienia.
Mercedes otworzyła szeroko oczy i spojrzała mu w twarz, która teraz była koloru dojrzałego pomidora. Tom zdawał się być zakłopotany tym, co właśnie powiedział i nie wiedział, jak z tego wybrnąć.
Jednak nie było mu dane wytłumaczyć się z kłopotliwej sytuacji, bowiem grupka rozchichotanych gryfonów przemknęła obok nich i wskoczyła do jeziora. Mercedes zachwiała się niebezpiecznie i omal nie wpadła do wody. Ktoś zdążył złapać ją nim na dobre straciła równowagę. Spojrzała swojemu wybawcy w twarz i zamarła, gdy ujrzała cudowne stalowoszare tęczówki.
____________________________________________
Większość błędów spowodowanych jest późną porą, reszta wynika z mojej głupoty.
Rozdział trochę dłuższy. Coś w końcu zaczyna się dziać.
Mimo wszystko uważam, że rozdział nie jest najgorszy, choć jak wiadomo, zawsze może być lepiej.
Miłego czytania, dobranoc ;)
Nie zauważyłam żadnych błędów, może dlatego że się za bardzo nie przypatrywałam temu. No co ty rozdział jest bardzo dobry, mi się akurat podoba.
OdpowiedzUsuńJak widać tu także impreza. Oby dwie sceny z Tomem, są świetne. Chyba już wybrałam i będę kibicować Tomowi, a nie Syriuszowi. Niby i jest idealny jak dla mnie, ale jednak ma coś takiego. Nie wiem, na prawdę nie wiem.
Syriusz staraj się bardziej.
Słowo opisujące ten rozdział: świetny.
Pozdrawiam i weny życzę ;D
Ps. Miałam wcześniej skomentować, szczerze parę minut po tym jak go wstawiłaś, ale mi się nie chciało. Leń ze mnie i teraz się zebrałam i zaczęłam pisać xD
No właśnie ja też uwielbiam Syriusza, a póki co to Tom kradnie moje serce w tym opowiadaniu. Ale spokojnie, akcja się rozkręci i Syriusz też będzie boski ;)
UsuńWstawiłam go po 2 w nocy także wcale się nie dziwię ;)
Mamoo! *O* Czyżby Syriusz złapał Mercedes? ;3 A może ktoś jeszcze inny? :D Uwielbiam Blacka i mam nadzieję, że to z nim będzie Mer! <3 Rozdział świetny i czekam na następny! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńTom zachował się bardzo szlachetnie, dla Mercedes ukarał własną siostrę :) Naprawdę go lubię. Sama nie wiem, z kim dziewczyna powinna być.
OdpowiedzUsuńBiedny Peter, zakochał się w niewłaściwej dziewczynie.
No i końcówka ciekawa...
Przeczytałam wszystkie posty i zostawiłam pod nim krótkie komentarze. Opowiadanie bardzo fajne, przyjemnie się je czyta, bohaterzy są wyraziści. Będę wpadać częściej :)
Dziękuję bardzo ;) Każda opinia jest dla mnie na wagę złota ;)
UsuńBlack melduje się by skomentować nowy rozdział (który pochłonęłam dwa dni temu ale oczywiście zanim ruszę się z komentowaniem to się zejdzie... Mniejsza, już to nadrabiam!)
OdpowiedzUsuń:Black westchnęła z rozmarzeniem:
Czy mówiłam już, że uwielbiam Toma? Nie? A więc mówię - uwielbiam Toma i mu kibicuję! Jejku jejku jejkuuuu, ja się tak rozpływam przy fragmentach z Nim, że obok Jamesa jest to kolejny mój ulubiony bohater z potterowskich fan fiction. <3 Claire to głupia sucz i mam nadzieję, że Mercedes jeszcze nie raz jej przywali, i fajnie, że Peter się zakochał w dziewczynie (swoją drogą u mnie w nowym rozdziale też się będzie co nieco z Nim działo, no bo chyba obie twierdzimy, że Peter też ma prawo się zakochać, nie? On ciągle jest w cieniu Huncwotów). I fajny pomysł z tą imprezą! Ciekawa jestem, kiedy Mercedes zarobi kolejny szlaban, bo chyba prędko się nie nacieszy wolnością. :D
Ah, i ten zawstydzony Tom. <3
Parę literówek wyłapałam. Ale jak mówiłam, to się zdarza. I chyba w zdaniu -Nie tym razem Claire - między `razem` a `Claire` powinien być przecinek. :) I zastanawiam się już kolejny rozdział, czy powinno się pisać stół Ravenclaw czy stół Ravenclawu. :)
Oczywiście wiesz, że nowy rozdział mi się podoba, tak jak poprzednie zresztą. Naprawdę wątpię, byś mnie kiedykolwiek rozczarowała. :)
Pozdrawiam serdecznie! :*
[http://kochaj-albo-nienawidz.blogspot.com/]
Ojej dziękuję bardzo ;)
Usuńtak Tom jakoś tak samoistnie wychodzi mi taki boski, za to nie mam zupełnie ręki w tym opowiadaniu do Syriusza, ale przecież muszę jakoś podreperować jego reputację, bo wszystkie mi się tu rozpływają nad Tomem!
Peter to w ogóle inna bajka, jeszcze do tego wrócę i myślę, że będzie wesoło ;)
Co do tego - stołu Ravenclaw - to jakoś tak mi bardziej pasuje niż z końcówką "u", ale może bo być faktycznie błąd.
A i kiedy kolejny u Ciebie, bo czekam i czekam ;)
ja również pozdrawiam.
Witaj, widzę, że korzystałyśmy z tej samel "Szablonowni". Mam bardzo dużo problem ze wstawieniem szablonu... Przyznam szczerze, że w tym temacie jestem osobą wręcz raczkującą. Po prostu totalnie nie rozumiem dlaczego nagłówek jest u mnie wyświetlony dokładnie z takim samym tekście jak na podglądzie... Coś jest nie tak. Próbowałam już wszystkich sposobów... Jednak nie wiem co robię nie tak. Czy mi pomożesz?
OdpowiedzUsuńPozostawiam namiary na siebie - 336757 - gadu.
Red Lashes.
http://touching-souls.blogspot.com/
Witam, chciałabym z uśmiechem poinformować, że Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award :D
OdpowiedzUsuńPo więcej informacji zapraszam na swojego bloga, a dokładnie o tutaj:
http://death-that-never-comes.blogspot.com/p/inne.html
Rozdział świetny :) nie będę się rozpisywać, bo kolejne rozdziały czekają ;)
OdpowiedzUsuńMaggie Z.