czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział II Ponurak


"Każdy kot to czarodziej, 
w którego głowie dzieje się więcej niż możemy sobie wyobrazić."
- Autor nieznany

Pierwszy tydzień szkoły powoli dobiegał końca. Mercedes właśnie zatrzasnęła opasłym tom i odłożyła go na półkę. Spojrzała na zegar wiszący nad drzwiami i zaklęła siarczyście. Powoli dobiegała północ, a nawet jej o tej godzinie nie wolno było przebywać poza wieżą Ravenclaw. Szybko zebrała swoje rzeczy, niezauważona przemknęła tuż obok biurka pani Pince i cichutko zamknęła za sobą drzwi. Czym prędzej pokonała ciemne korytarze i serie schodów prowadzących do pokoju wspólnego krukonów. Następnie stanęła przed wejściem i odpowiedziawszy na pytanie zadane przez kruka weszła do pokoju wspólnego. Salon o tej godzinie był zupełnie pusty, wszyscy wychowankowie domu kruka już dawno spali. Mercedes cichutko wspięła się po schodach prowadzących do damskiego dormitorium i zamknęła za sobą drzwi. Następnie wyciągnęła z kufra zwiewną halkę, w której spała, gdy temperatura dawała się we znaki i poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i rzuciła się na łóżko. Gdy tak leżała, a sen jak na złość nie nadchodził usłyszała ciche skrobanie w drzwi dormitorium. Mercedes niepewnie wstała z łóżka i podeszła do drewnianych drzwi. Coś za nimi wyraźnie próbowało się dostać do środka. Delikatnie uchyliła drzwi i w blasku księżyca wpadającego przez okna, dostrzegła rudego kota Taylor.

- Stella! – Merceds z ulgą powitała zwierzaka, po czym schyliła się, by wziąć go na ręce. Gdy już go prawie miała kot bez ostrzeżenie zamachnął się pazurami i zbiegł w dół schodów. – Głupi kocur – mruknęła i zatrzasnęła drzwi.

Jednak gdy spojrzała na śpiącą przyjaciółkę i przypomniała sobie, co było ostatnim razem, gdy okazało się że Stelli nie było rano w dormitorium postanowiła zejść do pokoju wspólnego i poszukać kota.

Przeklinając Taylor i jej futrzastego przyjaciela zaczęła poszukiwania. Zajrzała pod stoliki i fotele, odsunęła biblioteczki i zasłony, okrążyła figurę Roveny Ravenclaw, a nawet zajrzała do kominka. Kota nigdzie ani śladu. Zrezygnowana już miała iść na górę, kiedy nagle drewniane drzwi otworzyły się z cichym jękiem i do pokoju wspólnego wkroczył jakiś czwartoklasista.

- Co ty tu robisz? – warknęła, a chłopak zatrzymał się w wejściu, obrzucając ją spojrzeniem

- Ja tylko… - zaczął się jąkać, nie spuszczając z niej wzroku. Mercedes zmrużyła groźnie oczy, jednak ten nic sobie z tego nie zrobił. Nadal wpatrywał się w nią jak zaczarowany, nie wiadomo czy to ze strachu, czy dlatego że stała przed nim pół naga szesnastoletnia dziewczyna. W pewnym momencie zobaczyła jak coś rudego znika pomiędzy nogami chłopaka i niemal nie rzuciła się za tym w pogoń.

- Minus 20 punktów dla Ravenclaw i marsz do łóżka – warknęła, a chłopak posłusznie oddalił się do dormitorium. Gdy tylko usłyszała trzaśnięcie drzwiami, natychmiast rzuciła się za kotem Taylor, który właśnie spacerował sobie po szkole.

Mercedes w zupełnej ciemności zdołała wypatrzeć jedynie jakiś ruch na końcu korytarza. Nie zwracając uwagi na brak grubszego odzienia ani różdżki, rzuciła się za kotem. Za każdym razem, gdy już prawie go miała, kot w jakiś niewyjaśniony sposób zdołał jej się wymknąć. Klnąc jak szefc i odgarniając wilgotne kosmyki z twarzy, pędziła schodami w dół, aż wreszcie znalazła się w sali wejściowej.

- Nie! – zdążyła jedynie krzyknąć, gdy kot wyszedł z zamku przez uchylone wrota. Wybiegając na błonia, odnotowała w myśli, by zapytać Cartera czy drzwi nocą nie powinny być czasem zamknięte, a następnie pędem ruszyła za kotem Taylor. Zimny wiatr owiewał jej prawie nagie ciało, szarpiąc delikatny materiał halki i rozwiewając długie włosy. Nagle w oddali dostrzegła, że kot zatrzymał się kilka stóp od niej i nastroszywszy sierść wpatruje się w coś żółtymi ślepiami. Mercedes podeszła bliżej i w chwili gdy dotknęła kota zobaczyła czego Stella tak się przestraszyła. Kilka metrów od niej stał wielki, czarny potwór. W blasku księżyca z początku przywodził on na myśl ponuraka, jednakże gdy dobrze mu się przyjrzała zobaczyła, że to pies. Powoli, by nie zdenerwować warczącego psa, Mercedes złapała kota za kar i zaczęła się z nim bardzo wolno cofać. Niestety Stella nie należała do najmądrzejszych stworzeń i z prawdziwą furią zaczęła się wyrywać i wymachiwać pazurami. Zmuszona wypuścić kota postanowiła, że przy najbliższej okazji zrobi z niego potrawkę albo kocią marmoladę, by nigdy więcej nie wpakował ją w kłopoty. Cały czas, nie spuszczając z oczu czarnego psa powoli cofała się do zamku, a gdy wreszcie natrafiła na kamienną ścianę, obróciła się i wpadła do sali wejściowej, skrupulatnie zamykając za sobą drzwi. Oparła się o zimną ścianę i przymknęła oczy, oddychając ciężko.


Syriusz Black powrócił do swej postaci, gdy drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Stał bez ruchu i wciąż wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała dziewczyna. Nie zdolny, by wydobyć z siebie choćby jedno słowo.

~*~

Nazajutrz miał się odbyć tak długo wyczekiwany sprawdzian na szukającego w drużynie Ravenclaw. Późnym popołudniem cała drużyna zebrała się na boisku do quidditcha, a pierwsi chętni tuż za nimi. Alex Riley jako kapitan stał na czele swej drużyny, ustawiając do pionu hałaśliwą bandę. Mercedes wraz z resztą drużyny podążyła na trybuny, by stamtąd obserwować zmagania kandydatów. Oprócz samych chętnych na trybunach zasiadło wielu innych uczniów, zarówno z ich domu, jak i z trzech pozostałych.

- E Riley patrz tam! – Alan Walker szturchnął ją łokciem tuż pod żebrami i wskazał na najwyższą ławę, gdzie siedziało kilkoro ślizgonów.

Mercedes z jękiem podążyła za jego wzrokiem i dostrzegła kapitana drużyny ślizgonów i kilku innych zawodników.

- A coś ty myślał, że nie przyjdą obejrzeć nowego nabytku? Potter z Gryffindoru i Lorens z Hufflepuff też tu są.

Alan zaklął szpetnie i zajął się oglądaniem zmagań pierwszych kandydatów.

Alex utworzył z chętnych dwie dziesięcioosobowe grupy, po czym każdej z nich kazał zrobić dwa okrążenia wokół boiska, tyle że jedna grupa leciała zgodnie ze wskazówkami zegara, a druga nie. To mogło zwiastować tylko jedno, kłopoty. I tak też było. Gdy tylko obie grupy znalazły się w pobliżu przy pierwszym okrążeniu nagle niebo okazało się za małe dla tak dużej liczby osób. Nastąpiło zderzenie, które spowodowało ogromne zamieszanie, przeraźliwe krzyki i dziką furię Alexa.

- Okrążyć, wyminąć! Na meczu jest was czternastu w powietrzu! – Wydzierał się Riley czerwony na twarzy. Wyglądał jakby zaraz miał wyjść z siebie. Jego i tak niedbała koszula wyglądała teraz jakby przeżuło ją stado hipogryfów, a brązowa czupryna przypominała eksperyment szalonego naukowca.

Mercedes zakryła twarz dłonią, starając się na to wszystko nie patrzeć. Zanim Alex zdążył wszystko uspokoić minęło dobre pół godziny. W końcu użył gwizdka i wszyscy opadli nie ziemie, niektórzy wręcz dosłownie. 

Riley przywołał do siebie pałkarzy, Alana i Rogera i przemówił do tłumu.

- Dobry szukający musi być szybki i zwinny, dlatego Alan i Roger będą odbijali w was tłuczki, a każdy, kto oberwie automatycznie zabiera się z boiska, jasne?

Większość kiwnęła głowami, tylko jeden chłopiec, jakiś pierwszoklasista wystąpił z grupy – A jak wszystkich powystrzelacie, to kto wtedy zostanie szukającym?

Alex zrobił się jeszcze bardziej czerwony, a pałkarze zachichotali.

- FILCH! – Ryknął, a tłum parsknął śmiechem. – Na mój znak – uniósł dłoń, w której trzymał gwizdek – na raz, dwa… - nie zdążyła dokończyć, bo większość już wystartowała. Zrezygnowany machnął ręką na resztę, która jeszcze pozostała na ziemi, gestem wskazując by też użyli mioteł.

Wszyscy wznieśli się w powietrze, a pałkarze wypuścili tłuczki i złapali pałki. Następnie zaczęli okładać biednych uczniów, jednego po drugim tłuczkami, które wciąż lawirowały pomiędzy kandydatami. Gdy na boisku zostało zaledwie siedmioro zawodników Riley użył gwizdka i wszyscy wylądowali.

- Świetnie – powiedział, choć chyba bardziej miał na myśli to, że w ogóle utrzymali się na miotłach, niż ich szybkość i zwinność. – Teraz wypuszczę znicza i ten, kto pierwszy go złapie dostanie miejsce w drużynie.

Roger wypuścił znicza, a ci, którzy pozostali, wzbili się w powietrze. Walka o znicz była krótka, ale zacięta. Z szamotaniny rąk i nóg po chwili dało się dostrzec drobną pięść, zaciskającą się wokół złotej piłeczki. 

Dopiero po chwili pojawił się właściciel pięści z szerokim uśmiechem na twarzy. Chłopak wylądował na ziemi witany radosnymi krzykami. Dopiero po chwili pozostali zorientowali się, że to, o co grają już dawno jest nieaktualne.

Mercedes z uśmiechem powitała kolejnego kuzyna w drużynie, a Alex z dumą poklepał brata po plecach.



- To było ustawione

- Tak, zrobił to specjalnie

- Pewnie zaczarował znicza

Mercedes obróciła się gwałtownie i stanęła twarzą w twarz z młodszą siostrą Cartera, Claire. Czując jak wzbiera w niej złość i nie myśląc co robi, z całej siły uderzyła ją prosto w nos. Dziewczyna zachwiała się, a krew popłynęła jej po twarzy. Po trybunach potoczył się głośny jęk, a radosne okrzyki drużyny poniosły echem po błoniach. Jednakże jeszcze głośniejszy okazał się krzyk kogoś innego.


- RILEY!

11 komentarzy:

  1. Świetne!!! Zdziwiony Syriusz Black i fanga w nos! Piękne chce takiego więcej :P Najbardziej podobał mi się cios Mercedes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo ;) Mercedes długo nie zapomni skutków tego ciosu ;)

      Usuń
  2. Ale Ty świetnie piszesz! Super pomysł z tym blogiem. Czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo, nowy rozdział pojawi się w okolicach 20 sierpnia ;)

      Usuń
  3. Łaaał!! <3 Chcę więcej! Fajnie, że pokazujesz wszystko z perspektywy Krukonów i bardzo się cieszę że są huncwoci! <3 Jestem ciekawa co z Syriuszem ;>

    Pozdrawiam :*
    http://miloscnieznalitosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huncwoci muszą być, bez nich Hogwart nie jest już taki sam ;)
      Ja również pozdrawiam i obiecuję, że zajrzę ;)

      Usuń
  4. Super!! Bardzo wciągające i pomysłowe :) no i jest Syriusz <3 a do tego główna bohaterka jest Krukonką, a ty świetnie piszesz. oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że dość opornie idzie mi czytanie ff, które nie są o tematyce Lily i James, jednak postanowiłam sobie, że przeczytam Twoje notki. I, na brodę Merlina, wcale tego nie żałuję! Widzę, że w Twoim opowiadaniu nie brakuje również Huncwotów i Lily, co, jak łatwo się domyśleć, bardzo mnie cieszy :) Polubiłam Twój styl pisania (aż Ci go chyba troszkę zazdroszczę), wyrazistą postać głównej bohaterki, ogólnie postacie są dobrze wykreowane, jestem zachwycona. :) Piszesz ciekawie, nie zanudzasz, potrafisz mnie rozbawić i zainteresować swoją twórczością. Cieszę się, że tu zajrzałam po raz kolejny.
    Chciałam również podziękować za komentarze u siebie, zrobiło mi się po nich bardzo miło, i też Ty między innymi, zmotywowałaś mnie do dokończenia kolejnej notki, po dwuletniej przerwie w pisaniu. Bardzo dziękuję :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
    Black Butterfly
    (kochaj-albo-nienawidz.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej dziękuję bardzo za miłe słowa, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy ;)
      Bardzo się cieszę, że miałam jakiś drobny wkład w Twoją twórczość i zaraz zabieram się za czytanie ;)

      Usuń
  6. Coraz bardziej lubię Mercedes ;) Rozdział świetnie napisany ;)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach, ten kot... xD Zaintrygowało mnie pojawienie się Blacka. Urywasz w dobrych miejscach, aż chce się dalej czytać :)

    OdpowiedzUsuń