czwartek, 24 września 2015

Rozdział XII Masek czar

"Przed nami maskowy bal 
tyle sal tysiąc par masek czar wielki bal!"
- Jaromír Nohavica - "Margita"

- Jesteś pewna, że to się uda? – Taylor po raz kolejny poprawiła ciemny kaptur, który niemal całkowicie zasłaniał jej twarz.

Mercedes jedynie wywróciła oczami i pociągnęła przyjaciółkę w głąb korytarza. Nie było już odwrotu. Odgłosy zabawy stawały się coraz bardziej wyraźne, a z każdym kolejnym krokiem oddech Taylor zdawał się przyśpieszać. Mercedes czuła jak ją też powoli dopada zdenerwowanie, choć towarzyszyło temu przyjemne uczucie podniecenia, którego już dawno nie czuła. Być może zbyt częste przebywanie w towarzystwie prefektów sprawiło, że ostatnio łamanie regulaminu nie było już dlań tak fascynujące. Nie mniej jednak w tej chwili odczuwała przyjemną ekscytację, dzięki której była jeszcze w stanie utrzymać się na nogach.

- Nie Mercy, ja nie mogę – wyjęczała rozpaczliwie Taylor i nagle zatrzymała się w połowie korytarza.

Mercedes westchnęła głęboko i stanęła naprzeciw przyjaciółki. Odrzuciła dziewczynie ciemny kaptur z twarzy i uśmiechnęła się na widok jej szeroko otwartych oczu.

- Taylor – zaczęła z łagodnym uśmiechem – nie masz się, czego obawiać. Wejdziesz tam, jako moja osoba towarzysząca i nikt nie będzie miał prawa nawet cię tknąć. Dopóki będziesz milczeć i wykonywać moje polecenia nikt się nie zorientuje, że jesteś kobietą. – Powiedziała z wystudiowanym uśmiechem, którego nawet nie była świadoma. - A teraz czas założyć maski, bo zabawa na nas czeka – zaśmiała się perliście i nasunęła na twarz przyjaciółki kolorową maskę.

Taylor z nieco lżejszym sercem ruszyła za przyjaciółką, a tuż przed salą podała jej ramię, by wyglądały bardziej wiarygodnie.

- Panna... – Zaczął wysoki chłopak ubrany w staromodny surdut, który jak zwykle sprawdzał zaproszenia.

- Riley – odpowiedziała nieśpiesznie Mercedes i podała mu zaproszenie. Chłopak przez chwilę przyglądał jej się uważnie, następnie spojrzał na zaproszenie i przeniósł wzrok na jej towarzysza.

- A to kto? – zapytał podejrzliwie, wskazując na Taylor i próbując zajrzeć pod obszerny kaptur, by przyjrzeć się jej twarzy.

- Mój partner na dzisiejszy wieczór – skłamała Mercedes, stając pomiędzy przyjaciółką a chłopakiem. 

- Za kogo jest przebrany? – Zapytał nadal przyglądając się stojącej za nią postaci.

- Za zakonnika – powiedziała chłodno, a chłopak pod jej ostrym spojrzeniem, odchrząknął nieco zmieszany i wrócił na swoje miejsce. – I jeśli to wszystko to chcielibyśmy dołączyć już do zabawy, jak widać sporo nas ominęło – wskazała na pierwsze pary na parkiecie.

Chłopak przez chwilę wodził wzrokiem pomiędzy nią a Taylor, aż wreszcie wyciągnął z kieszeni surduta dwie srebrne wstążki i pozwolił im przejść.

Kiedy oddaliły się na bezpieczną odległość, Taylor niemal z piskiem rzuciła jej się na szyję.

- Byłaś genialna – zawołała, pozwalając się zaciągnąć za jedną z zasłon, gdzie najprawdopodobniej upojne chwile spędzali wstydliwi kochankowie.

- Wynocha – warknęła Mercedes w stronę jakiejś całującej się pary i niemal wypchnęła ich na parkiet. 

- Po co to – zdziwiła się Taylor, kiedy Mercedes przewiązywała jej wstążkę wokół nadgarstka.

- Kiedy wyjdziesz za potrzebą, albo postanowisz odpocząć chwilę od tego zgiełku przy powrocie będziesz musiała okazać Johnowi tę wstążkę.  Nie będzie o nic pytał, po prostu cię wpuści.

- Johnowi? – Zdziwiła się Taylor, zrzucając kaptur z głowy.

- To ten gbur przy wejściu – mruknęła Mercedes, rozwiązując szatę przyjaciółki pod szyją.

- Uff nareszcie – westchnęła z ulgą, zrzucając z siebie opasłą czarną szatę. – Już myślałam, że się w tym uduszę. Za mocno zawiązałaś – poskarżyła się.

Mercedes rzuciła jej jedynie poirytowane spojrzenie i zwinęła szatę byle jak, upychając ją w dziurze pod parapetem. 

- No dobrze teraz posłuchaj mnie uważnie. To z pewnością nie są zwykłe wstążki. Slughorn wbrew pozorom nie jest głupcem i przy każdym przyjęciu przygotowuje jakieś inne znaki rozpoznawcze dla wszystkich zaproszonych. Podejrzewam, że każda wstążka ma jakieś ukryte właściwości, dzięki którym John jest w stanie odróżnić prawdziwą od tej podrobionej, dlatego nikt nieproszony do środka się nie dostanie. Skoro masz ją ze sobą to nikt już cię stąd nie wyrzuci, ale uważaj żeby jej nie zgubić, bo bez wstążki nie ma przyjęcia. 

- Tak jest mamo – zażartowała Taylor jednak posłusznie zawiązała wstążkę mocniej.

- Staraj się nie rzucać w oczy, a jeśli ktoś cię zapyta, z kim przyszłaś powiedz, że z Rogerem Scottem. 

- Kto to taki – zdziwiła się Collins. – A co jeśli on już tu z kimś jest? Albo na niego trafię?

- Nieważne kto to taki i czy z kimś przyszedł. Zaufaj mi – jednak widząc niepewną minę Taylor westchnęła głośno i dodała – Roger to typ faceta, którego raz dopuścić do alkoholu to tak jakby go spuścić ze smyczy po długim spacerze. W tych misach na środku każdego stołu jest poncz. W jego przypadku wystarczy kilka szklaneczek, by znalazł sobie jakiś wygodny kawałek podłogi do snu. Nawet jeśli z kimś przyszedł, w co szczerze wątpię, to za jakieś dwie piosenki nie będzie już pamiętał z kim. A jeśli zobaczysz pirata w rozchełstanej koszuli biegającego po sali boso to wiedz że właśnie na niego trafiłaś.

Taylor parsknęła śmiechem, a Mercedes położyła jej dłoń na ramieniu – no dobra dosyć tych kazań. Idź i baw się dobrze, a jak wszyscy już pójdą w ślady Scotta to przyjdź i opowiedz mi jak było – zaśmiała się i wypchnęła przyjaciółkę zza zasłony. Następnie policzyła w myślach do dziesięciu i sama wyszła. Kiedy rozejrzała się dookoła, Taylor nigdzie już nie było – zuch dziewczynka – uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła w stronę bufetu, obierając sobie za punkt honoru najbliższą misę z ponczem.

- Nie próżnujesz – usłyszała kilka szklaneczek później przyjazny głos tuż obok. Nie musiała nawet patrzeć w tamtą stronę by wiedzieć, że właśnie dołączyła do niej rudowłosa pani prefekt.

- Witaj Lily – uśmiechnęła się przyjaźnie, zerkając w końcu w jej stronę.

- Ciii jestem tu incognito – wyszeptała Evans z nutką wesołości w głosie, mimo to rozglądając się w popłochu dookoła.

- Widzę, że ty też nie próżnowałaś – mruknęła Riley, wyciągając z jej dłoni do połowy pustą szklankę. Była pewna że gdyby nie maska, która zasłaniała jej niemal całą twarz, mogłaby teraz zobaczyć całkiem spore rumieńce na policzkach Lily.

- Cały wieczór umykam przed Potterem – westchnęła Evans, wciąż rzucając nerwowe spojrzenia tu i ówdzie.

Mercedes uniosła wyżej brwi, rozglądając się po sali i szukając czarnowłosego gryfona. Jednak wszyscy mieli na sobie maski i nie sposób było w tej masie różnorodności skojarzyć nikogo z Jamesem Potterem.

- Za co się przebrał?

- Nie mam pojęcia – wyznała Evans, kręcąc się niespokojnie. – Od początku unikam wszystkich brunetów.

Mercedes parsknęła śmiechem, wylewając resztki ponczu na suknie jakiejś księżniczki z bajki. Na jej szczęście dziewczyna nawet się nie zorientowała i dalej flirtowała z jakimś lordem w białej peruce. 

- W takim razie sądzę, że nie odmówisz tańca tamtemu kawalerowi – dyskretnie wskazała na zbliżającego się do nich zalotnym krokiem rudowłosego pirata z rozchełstaną koszulą i w jednym bucie.

- O zgrozo – wyszeptała Evans – czy to nie znowu...

- Owszem, niepokonany Roger Scott.

- Obrzydliwy – stęknęła z niesmakiem Lily, patrząc jak spod rozpiętej koszuli wyłaniają się kępy włosów. – Chyba nie sądzisz że tu podejdzie?

- Niestety – westchnęła Riley i dolała sobie ponczu.

Evans jedynie skrzywiła się z niesmakiem i starała się nie patrzeć na zbliżającego się chłopaka, modląc się w duchu by je ominął. Niestety nie miały tyle szczęścia.

- Nadobne panie – zaczął zalotnie, kłaniając się w pas i zatrzymując się tuż nad podłogą. – Czy któraś z pań zaszczyci mnie tańcem – ledwo udało mu się sklecić zdanie. Wyciągnął w ich stronę spoconą dłoń, a Evans omal nie przewróciła stołu z jedzeniem, odsuwając się tak daleko jak tylko mogła.

- Muszę się napić – powiedziała Evans i nie dbając o konwenanse, napiła się wprost z chochli do nalewania ponczu.

- Madame – pirat skłonił się przed Mercedes, wykonując jakiś dziwny ruch dłonią, który z pewnością miał być elegancki.

Lily na widok miny Mercedes parsknęła śmiechem prosto w chochlę, rozbryzgując poncz dookoła. Riley rzuciła jej poirytowane spojrzenie, choć sama z pewnością na miejscu Evans zataczałaby się teraz ze śmiechu. Nieco skonsternowana brakiem możliwości ucieczki rozejrzała się dookoła i nagle niczym zbawienie nieopodal ujrzała wyjątkowo eleganckiego hrabiego, który od dłuższego czasu im się przyglądał.

- Przykro mi, ale już obiecałam taniec tamtemu panu – powiedziała, wskazując na hrabiego i starając się nie dotknąć pirata, ruszyła w jego stronę. Pirat przez chwilę przyglądał się całej sytuacji, jednak po dłuższej chwili wzruszył ramionami i porwał do tańca Lily, która nie zdążyła zaoponować. 

- Pan nie tańczy? – Zapytała, udając damę dworu za którą była przebrana.

Hrabia uśmiechnął się i wyciągnął do niej dłoń, odkładając pustą szklankę na pobliski stolik. Następnie poprowadził ją na środek parkietu i nie wypowiadając ani jednego słowa ujął jej dłoń. Trafili na piosenkę, która idealnie pasowała do czasów, z których ich stroje pochodziły. Przez cały ten czas hrabia nie oderwał od niej wzroku, choć ani razu się nie odezwał. Kiedy piosenka dobiegła końca hrabia skłonił się uprzejmie i odszedł, pozostawiając ją samą wśród tańczących. 

Mercedes długo wpatrywała się w oddalającego się hrabiego, nie wiedząc co ma myśleć. Być może czułaby się upokorzona, gdyby nie fakt, że ta tajemniczość i arystokratyczna władczość była dla niej wyjątkowo pociągająca. Miała wielką ochotę podążyć za hrabią, jednak ledwie ten zniknął jej z pola widzenia, na horyzoncie pojawił się dziki kowboj, który pognał z nią do tańca w rytm skocznej melodii. 

Kiedy skończyła się trzecia z rzędu piosenka, Mercedes podziękowała wesołemu kowbojowi i wskazała mu biedną Evans, która wciąż męczyła się z piratem. Chłopak na widok rudej zdjął przed nią kapelusz, a Riley z uśmiechem ruszyła do bufetu.

- I któż by pomyślał, że Evans uratuje ten przed którym cały wieczór umykała – usłyszała znajomy głos tuż przy uchu i niemal nie wypuściła z rąk talerza. Niepewna czy powinna się odwracać, powoli odłożyła talerz i kątem oka spojrzała na przybysza. Jego nie dało się z nikim pomylić. 

- A gdzie twój biały rumak książę – zażartowała choć nie było jej do śmiechu. Tom był ostatnią osobą, którą chciała tutaj zobaczyć i z pewnością nie był to przypadek.

- Czeka na dziedzińcu – odpowiedział. – Może zatańczymy? – Zapytał, choć doskonale znał odpowiedź. 

Mercedes nawet nie spojrzała w jego kierunku i już miała mu odmówić, kiedy spostrzegła, że przygląda jej się przystojny hrabia. Wiedziała, że nie powinna zaczynać tej gry, jednak nie potrafiła się opanować. Bez słowa podała księciu dłoń, który w pierwszej chwili nie wierzył w to co widzi. Kiedy tylko znaleźli się na parkiecie z głośników popłynęła spokojna melodia, a Mercedes zaklęła w myślach, kiedy światło nieco przygasło.

- Mercedes posłuchaj, nie chciałem by tak wyszło – zaczął Tom, jedną ręką obejmując ją w pasie. Drugą zaś delikatnie trzymał jej dłoń, powoli prowadząc ją w tańcu. – Zachowałem się jak skończony idiota. Wiem, że nie powinienem tak na ciebie krzyczeć. Sam już nie wiem co się ze mną dzieje. Mercy przepraszam – wyszeptał jej wprost do ucha, wtulając twarz w jej włosy.

Kiedy tak zdrobnił jej imię poczuła jak przez jej plecy przebiega przyjemny dreszcz. Nigdy nie lubiła kiedy ktoś tak do niej mówił, może z wyjątkiem Taylor, ale w jego ustach brzmiało to jak najpiękniejszy komplement. Wiedziała, że te kilka słów nie wymażą tamtej chwili, lecz lód w jej sercu powoli topniał, co nie do końca jej odpowiadało. W jego obecności zawsze traciła rezon, robiła się taka słaba i wrażliwa. Zupełnie inna niż na co dzień. Nie pamiętała by ktoś jeszcze wpływał na nią w ten sposób.

- Mercy – wyszeptał po raz kolejny, a ona przymknęła powieki. – Mercy wybacz mi proszę. – Ten ból, żal i przejmujący smutek w jego głosie sprawiły, że resztki lodu w jej sercu roztopiły się i długo jeszcze nim to powiedziała, wybaczyła mu. Milczała niemal przez całą piosenkę, nie chcąc psuć tej chwili. Dopiero kiedy wybrzmiał ostatni takt odezwała się.

- Wybaczam.

Szczęśliwy do granic możliwości Carter porwał ją w ramiona i uniósł kilka centymetrów ponad parkiet. Kiedy ją wreszcie odstawił na ziemię jego oczy wyrażały wszystko to co tak naprawdę czuł. Radość, zdziwienie, fascynację i jeszcze coś czego nie potrafiła zdefiniować i chyba nawet nie chciała wiedzieć cóż to jest. Jeszcze przez chwilę stali tak naprzeciw siebie, aż wreszcie zdarzyć się miało to czego tak bardzo się obawiała od chwili, gdy go tu zobaczyła. Tom pochylił się delikatnie w jej stronę, jakby bał się że gwałtowniejszy ruch może ją spłoszyć i przyciągnął ją do siebie. Ich oczy były teraz niemal w tej samej linii, nosy delikatnie się muskały, usta dzieliły milimetry i nagle wszystko prysło jak bańka mydlana. Mercedes odwróciła głowę, próbując skupić się na czymś innym i odzyskać oddech.

- Tom ja nie mogę. Ja... przepraszam – powiedziała cicho i oswobodziła się z jego uścisku. Niemal natychmiast wybiegła z sali i oparła się o ścianę, starając się wszystko ułożyć sobie w głowie. Po prostu nie mogła. Nie teraz kiedy jej myśli zaprzątał ktoś inny...

- Mercy tu jesteś! – Zawołał Taylor i natychmiast ruszyła w jej kierunku. Jednak, kiedy zobaczyła, w jakim stanie jest jej przyjaciółka mina natychmiast jej zrzedła. – Co się stało? Coś cię boli? Ktoś ci coś zrobił? Źle się czujesz?

- Wszystko w porządku. Wyszłam tylko trochę odpocząć. Tam w środku jest strasznie głośno.

- Mercy...

- O tu jesteście – przerwała im Lily, która pojawiła się znienacka. – Chodźcie, musicie to zobaczyć!

Dziewczyny spojrzały po sobie i natychmiast ruszyły do sali. Okazały przy wejściu wstążki i podążyły za Lily. Dziewczyna przemknęła pomiędzy tańczącymi i podeszła do bufetu.

- Jesteście gotowe? – Zapytała, a one skwapliwie pokiwały głowami.

Lily pochyliła się i jednym ruchem odsłoniła długi obrus. Kiedy tylko zajrzały pod stół wybuchnęły tak głośnym śmiechem, że stojący nieopodal zaczęli zerkać w ich kierunku. Zgodnie z tym, co Mercedes mówiła na początku, Roger Scott w przebraniu pirata po kilku głębszych znalazł swój kawałek podłogi właśnie w tym miejscu. Teraz z twarzą wciśniętą w podłogę tak przeraźliwie chrapał, że ludzie z niepokojem rozglądali się dookoła.

- Chyba nasz pirat poległ! – Zawołała Taylor, a dziewczyny natychmiast się roześmiały. Nawet nie zauważyły, kiedy ktoś do nich podszedł. Lily pierwsza dostrzegła, że nie są same i natychmiast trąciła stojącą obok Mercedes. Dziewczyna podążyła za jej wzrokiem i dostrzegła wreszcie nowoprzybyłego.

- Jest mi pani winna taniec – powiedział hrabia.

- Doprawdy? – Zdziwiła się. 

Hrabia podszedł do bufetu i odsłoniwszy obrus powiedział – ja uratowałem panią przed piratem, więc niech pani uratuje mnie przed księżniczką z bajki – powiedział i wskazał w stronę zbliżającej się dziewczyny.

Mercedes zmrużyła oczy, bowiem księżniczka wydała jej się znajoma. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że to jej wylała resztki ponczu na sukienkę.

- Och nie – jęknęła Lily, patrząc w tę samą stronę, co reszta – to Claire, idzie tu!

- Co? – Zdziwiła się Mercedes. – Co ona tu robi?

- Nie mam pojęcia, ale proponuję ewakuacje.

Mercedes natychmiast podała hrabiemu dłoń, a dziewczyny wmieszały się w tłum. Claire była ostatnią osobą, z którą chciałaby teraz rozmawiać, a sądząc po jej minie już zdążyła ją rozpoznać. Teraz z wściekłością obserwowała jak tańczy z kimś, kto najwidoczniej wpadł jej w oko. 

Nie tobie jednej - pomyślała i zwróciła wzrok na swojego partnera. Znowu wpatrywał się w nią tym swoim nieprzeniknionym wzrokiem, jakby chciał prześwietlić ją na wskroś. Nieco skrępowana odwróciła głowę, wypatrując w tłumie Lily i Taylor, które teraz szeptały coś między sobą i raz po raz spoglądały w jej stronę, uśmiechając się złośliwie. Kiedy Taylor dostrzegła jej wzrok natychmiast uniosła kciuki w górę, a Lily wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu. Mercedes chrząknęła jeszcze bardziej skrępowana i przeniosła wzrok w stronę bufetu, gdzie szalony kowboj właśnie popijał poncz wraz z rycerzem. Szybko doszła do wniosku, że skoro kowbojem był James Potter, to rycerzem musi być Syriusz Black. Jednak nim zdążyła im się bliżej przyjrzeć jej partner niespodziewanie obrócił ją w tańcu i przechylając do tyłu zmusił ją by ponownie spojrzała mu w oczy. Kątem oka dostrzegła jak pirat i rycerz pokazują ich sobie palcami i wymieniają jakieś uwagi. 

- Jest pani dzisiaj wyjątkowo rozkojarzona, panno Riley – powiedział cicho hrabia, tańcząc dalej.

Mercedes otworzyła szerzej oczy i zaklęła w duchu. Nie podejrzewała, że ktoś będzie w stanie dzisiaj ją rozpoznać, w końcu Taylor naprawdę napracowała się nad jej wyglądem.

- Skąd taki wniosek? – Starała się nie okazywać zdziwienia tym, że rozpoznał jej tożsamość.

Hrabia uśmiechnął się delikatnie i nim odpowiedział na pytanie, ponownie ją okręcił wokół własnej osi.

- Nie patrzy pani na mnie – usłyszała jego nieco ochrypły głos tuż przy uchu. – Ucieka pani wzrokiem, błądzi gdzieś po sali...

Mercedes po raz kolejny spojrzała mu w oczy i odniosła wrażenie, że gdzieś już je widziała. Nie potrafiła sobie jednak przypomnieć gdzie.

- Czyżby przyczyną tego był obecny tutaj książę?

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy, nie kryjąc już zdziwienia. Przystanęła w niemym szoku, a piosenka właśnie dobiegła końca. Niemal natychmiast dygnęła przed swoim partnerem i już miała opuścić parkiet, kiedy poczuła jak czyjaś silna dłoń chwyta ją za rękę i obraca w swoją stronę. Nieprzygotowana na taki ruch straciła równowagę i wpadła wprost w ramiona hrabiego. Chłopak przytrzymał ją w mocnym uścisku, pozwalając jej wesprzeć się na sobie. Kiedy jednak próbowała oswobodzić się z jego ramion, ten ani drgnął.

- Proszę mnie natychmiast puścić – powiedziała ostro, patrząc mu prosto w oczy. Brak jakiegokolwiek działania z jego strony wprawił ją w nerwowy nastrój. – Sprawia mi pan ból! – Wykrzyknęła już niemal ze złością.

Hrabia dopiero teraz jakby oprzytomniał i rozluźnił nieco uścisk, choć nie pozwolił jej się oswobodzić.

- Przepraszam – powiedział w końcu. – Nie chciałem pani urazić, ani tym bardziej skrzywdzić. – Po tych słowach puścił ją a ona wbrew temu, co powiedziała wcześniej, poczuła zawód. Co prawda nie miała pojęcia, kim jest hrabia, ale ta aura tajemniczości wokół niego sprawiła, że jeszcze bardziej pragnęła go poznać. Ten jednak widząc jej nieco zagubiony wzrok skłonił się przed nią i po raz drugi zostawił ją samą na środku parkietu.

Przez chwilę patrzyła, jak się oddala, lecz tym razem nie miała zamiaru pozwolić mu odejść. Ruszyła za nim, przepychając się wśród tłumów. Jednak, kiedy wybiegła za nim z sali okazało się, że na korytarzu nie ma nikogo. Nawet John pilnujący wejścia gdzieś zniknął. Już miała wrócić do środka, gdy zauważyła jak za rogiem znika rąbek czarnego płaszcza. Nie bacząc na konsekwencje podciągnęła czarną suknię i pobiegła za oddalającym się chłopakiem gotowa siłą go zatrzymać, jeśli taka nadejdzie konieczność. Kiedy skręciła za rogiem dostrzegła hrabiego, który szybkim krokiem zmierzał w stronę schodów.

- Hej zaczekaj! – Krzyknęła za chłopakiem, a ten niemal natychmiast się zatrzymał. Mercedes uspokoiła nieco oddech i podeszła do hrabiego. Widać było, że jest zdziwiony jej obecnością i sama nie wiedziała, dlaczego, ale nie wyglądał na zadowolonego. Kiedy podeszła do niego na tyle blisko, że miała go na wyciągnięcie dłoni, zapytała – kim jesteś?

Chłopak niemal natychmiast się roześmiał, choć nie było w tym ani krzty radości. Wtedy właśnie poczuła przemożną chęć zdjęcia mu z twarzy maski i obnażenia jego tożsamości. Niewiele myśląc podniosła dłoń do jego twarzy i złapała za maskę, jednak chłopak jakby przewidział, co będzie chciała zrobić, złapał ją za rękę i jednym ruchem przycisnął do ściany.

- Puść mnie – warknęła ze złością, próbując wyrwać rękę z jego uścisku. Hrabia jednak ani myślał spełnić jej żądania i umieścił jej dłonie ponad głową, tym samy zupełnie przygwożdżając ją do ściany. Podczas kiedy jedną dłonią krępował jej ręce, drugą sięgnął do jej maski i jednym ruchem zerwał jej z twarzy jedną ochronę. Pomimo iż chłopak doskonale wiedział, kim jest i tak poczuła się dziwnie naga. Następnie wyciągnął z jej włosów złotą spinkę i pozwalając by włosy opadły jej na ramiona, jeszcze mocniej przyparł ją do muru. 

- Czego ode mnie chcesz – syknęła z wściekłością. Nie potrafiła zebrać się na nic innego. Oddech przyśpieszył jej tak bardzo, że z trudem łapała powietrze. Pomimo iż doskonale wiedziała, że powinna teraz wołać o pomoc, nie umiała się na to zdobyć. Zamiast tego dalej szamotała się w jego ramionach.

- Tego – warknął i zamknął jej usta pocałunkiem. Początkowo próbowała z nim walczyć, nie chciała poddać się jego sile i pocałunkom, lecz szybko zorientowała się, że nie ma żadnych szans. Nacierał na nią z całej siły, miażdżąc jej usta w namiętnym pocałunku, a ona stała przyparta do ściany nie zdolna poruszyć się, choć o milimetr. Kiedy poczuła jak jego dłoń błądzi po jej ciele, jak mocno obejmuje ją w tali zalała ją prawdziwa fala pożądania. Nic już ją nie obchodziło, kto chowa się pod tą maską, cały ten bal, tańce a nawet przeprosiny Toma przestały mieć znaczenie, liczył się tylko on. On, hrabia i pocałunek, który sprawiał jej tyle przyjemności. Przestała myśleć o czymkolwiek innym i oddała pocałunek, zaskakując tym ich oboje. Jednak hrabia nie potrzebował wiele czasu, wciąż ją całując, przesunął dłonią po jej ciele, rozrywając gorset na jej piersiach i odsłaniając koronkowy stanik. Sznur złotych koralików zdobiących suknię rozsypał się po podłodze z cichym brzękiem. Jednak żadne z nich nie zwróciło na to uwagi. Hrabia w jakimś dziwnym szale pożądania całował jej szyję, kierując się coraz niżej. Puścił jej dłonie, mocniej rozchylając jej suknię, a ona zatopiła palce w jego ciemnych włosach, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Jego dłonie błądziły po całym jej ciele, zatrzymując się poniżej jej pleców. Niemal czuła palące gorąco jego namiętnych pocałunków, które rozpalały ją do czerwoności. Teraz już sama nad sobą nie panowała. Wodziła palcami po całym jego ciele, zrzucając z jego ramion ciemny płaszcz, na co on roześmiał się krótko, nie przestając jej całować. Jednym ruchem rozpięła guziki jego kamizelki, wyczuwając twarde mięśnie pod koszulą. Jego usta wędrowały coraz niżej, zapach jego perfum doprowadzał ją do szaleństwa. Jego prawa dłoń powędrowała w stronę jej uda, unosząc jej lewą nogę i ponownie przypierając ją do muru, wsunął dłoń pod czarny aksamit, odsłaniając koronkowe pończochy. Jego palce przesuwały się wraz ze szwem coraz wyżej i wyżej, wyżej i jeszcze wyżej, niemal traciła już oddech, wydobywając z siebie ciche jęki, a jego dłoń sunęła coraz wyżej...

- Mercedes! – To było jak kubeł zimnej wody. Nagle oprzytomniała, słysząc głos Taylor dobiegający zza rogu. Hrabia też jakby nagle odzyskał zdolność logicznego myślenia. Natychmiast oderwał się od jej dekoltu i zabrał rękę z jej uda. Jeszcze nim Taylor zdążyła się wychylić zza zakrętu, hrabia złożył na jej ustach pożegnalny pocałunek i oddalił się ciemnym korytarzem. Mercedes ciągle w zbyt wielkim szoku, osunęła się po ścianie, próbując złapać oddech. Kiedy Taylor nareszcie wybiegła na korytarz, hrabia już zniknął na schodach. Dopiero po chwili Mercedes zdała sobie sprawę, że Taylor nie jest sama. Tuż za nią podążała Lily w towarzystwie Toma oraz kowboja i rycerza. Riley natychmiast dopadła płaszcza, który pozostawił hrabia i klęcząc okryła prawie nagie piersi.

- Mercedes! – Taylor dopadła do niej z przerażeniem wymalowanym na twarzy. – Co się stało?!

- Co tu się wydarzyło? – Lily również znalazła się tuż obok, a Mercedes ukryła twarz w płaszczu, czując jak jej policzki pokrywają się czerwienią z powodu wstydu, jaki ją tu spotkała. Chłopcy nie musieli nic mówić, wszyscy doskonale widzieli, w jakim stanie jest jej suknia i jedyną wątpliwością pozostawało to czy zrobiono jej to siłą czy też nie...

***

Witajcie! Postanowiłam Wam zrobić małą niespodziankę i jednak wrócić do Mercedes. Szczerze mówiąc chyba nigdy tak naprawdę nie porzuciłam tego bloga, jednak nim zabrałam się do tego rozdziału musiałam jeszcze raz porządnie przeczytać wszystkie poprzednie. Oczywiście doszłam do wniosku, że teraz napisałabym je zdecydowanie lepiej, ale na tym chyba polega cały urok blogowania. Przynajmniej widzę, jakie wiele się zmieniło i jak szalone pomysły czasem wpadały mi do głowy ;)
Korzystając z okazji pragnę Was również zaprosić na moje inne blogi (oczywiście o Huncwotach), gdzie całkiem niedawno pojawił się nowy post --> Syriusz Black oraz na --> Sięgając Gwiazd, gdzie również można już przeczytać nowy rozdział. Zapraszam!