"Pocałunek wymyślili mężczyźni, aby kobiecie nareszcie usta zamknąć."
- Magdalena Samozwaniec
Przez ostatnie dwa dni snuł się po zamku niczym zjawa. Całymi godzinami wędrował korytarzami, myślami będąc w zupełnie innym świecie. Nie potrafił się na niczym skupić, ciągle o czymś zapominał, a jego dotychczasowe obowiązki, które tak przecież lubił, nagle przestały mieć jakikolwiek znaczenie. Nawet nauczyciele zdawali się zauważać jego podły nastrój i po lekcjach pytali czy wszystko w porządku. Oczywiście odpowiedź brzmiała tak, lecz nie miało to nic wspólnego z prawdą. Czuł się wewnątrz pusty, jakby pozbawiono go duszy.
Dlatego gdy wezwano go do sali wejściowej, gdzie znajdowali się wszyscy uczniowie, którzy dwa dni temu udali się na pogrzeb, jego serce mocniej załopotało w piersi. Od razu wypatrzył w niewielkim tłumie duże granatowe oczy, co wywołało na jego twarzy ogromny uśmiech.
Stała przy końcu sali ubrana w zwykłe dżinsy i zielony sweter z włosami związanymi w niedbały warkocz. Wyglądała na zmęczoną i przygnębioną, lecz mimo to i tak była dla niego najpiękniejszą istotą, jaka stąpała po tej ziemi. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo tęsknił za tym widokiem.
Miał ogromną ochotę po prostu podejść i ją przytulić. Pokazać, że przy niej jest, że zawsze może na niego liczyć i że on tu cały czas był i na nią czekał. Jednak wiedział, że jest to niemożliwe. Mercedes nie traktowała go poważnie. Był dla nie tylko kolegą, nawet nie przyjacielem. Jedna sytuacja nie mogła tego zmienić. Nagle zdał sobie sprawę, że jego myśli wybiegły już tak daleko w przyszłość, iż zapomniał, że z Mercedes nic go nie łączy.
W tej jednej chwili jego świat nagle stracił na wartości. Wszystkie barwy szczęścia nagle zblakły, przybierając kształt sennych marzeń, rozpływających się niczym obłoki. Patrzył na ludzi stojących przed sobą, jakby przez mgłę. Dopiero głośny syk zniecierpliwienia przywołał go do porządku.
- Jest już grubo po północy, dlatego każdy z was powinien udać się prosto do swojego dormitorium, by móc jutro wrócić na lekcje.
Przez chwilę dało się słyszeć pomruki niezadowolenia z powodu jutrzejszych obowiązkowych zajęć, jednak kilka minut później sala prawie zupełnie opustoszała. Wyjątek stanowili Tom, Mercedes i Syriusz, którzy w milczeniu wpatrywali się w siebie.
- Mercedes możemy... – zaczął Syriusz, a ona skierowała wzrok na niego, czekając na dalsze słowa.
- Jest już bardzo późno – powiedział natychmiast Tom. – Wszyscy powinniśmy udać się do łóżek.
Syriusz nawet na niego nie spojrzał. Uparcie wpatrywał się w Mercedes, która rozdarta pomiędzy tym, co podpowiada jej rozum, a tym, co każe serce nie potrafiła się zdecydować, co powinna zrobić.
- Mercedes – ton Toma dobitnie wskazywał, że oboje powinni być już dawno w drodze do dormitorium.
Mercedes z niepewną miną skinęła lekko głową i ostatni raz spojrzała na Blacka – Dobranoc Syriuszu – powiedziała cicho i ruszyła w stronę schodów, by wraz z Carterem udać się do wieży Ravenclaw.
Syriusz pozostawiony sam sobie stał tak jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym zamiast skierować się do pokoju wspólnego Gryffindoru, obrócił się na pięcie i wyszedł przez otwarte drzwi na błonia.
Mercedes podążała ramię w ramię z Tomem i zachodziła w głowę, czego mógł chcieć od niej Syriusz. Czuła się fatalnie z tym, że tak go zostawiła i coraz mocniej odczuwała, że źle zrobiła, nie dając mu tych kilku minut rozmowy.
Cisza, jaka panowała pomiędzy nią, a Tomem stawała się coraz bardziej nie do zniesienia. Z minuty na minutę stawał się coraz cięższa, potęgując przepaść, jaka ich dzieliła. W końcu Tom nie wytrzymał i zagadnął.
- Jak się czujesz?
Mercedes przełknęła głośno ślinę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Najprościej byłoby po prostu skłamać, powiedzieć, że wszystko jest dobrze i przejść nad wydarzeniami ostatnich dwóch dni do porządku dziennego. Ale ona nie potrafiła. W głowie wciąż miała obraz jej matki z jakimś mężczyzną, który ściągał z niej suknię i obdarzał ją namiętnymi pocałunkami. Takimi, jakimi Syriusz z pewnością obdarzyłby ją, gdyby nie przerwał im Rosier. Przerażona natychmiast odpędziła od siebie tę myśl, nie wiedząc, dlaczego akurat teraz przyszło jej to do głowy. Mając nadzieję, że Tom niczego nie zauważył, odparła – lepiej, dziękuję.
- To dobrze.
I po raz kolejny nastała krępująca cisza. Mercedes miała wrażenie, że droga do wieży Ravenclaw ciągnie się w nieskończoność. Dopiero, gdy znalazła się przed wejściem do pokoju wspólnego poczuła niewysłowioną ulgę. Tom przepuścił ją w drzwiach, uprzednio odpowiadając na pytanie, i oboje znaleźli się w salonie krukonów.
Tak długo czekała na ten moment jednak, kiedy Tom uprzejmie pożegnał się z nią i ruszył do swojego dormitorium, poczuła w sercu ukłucie żalu. Tak jakby zwykłe dobranoc już jej nie wystarczało.
~*~
Syriusz długo błąkał się po błoniach bez celu, mając nadzieję, że to mu pomoże jakoś ukoić skołatane nerwy. Niestety nie na wiele się to zdało, bowiem nawet teraz, leżąc w łóżku nie potrafił powstrzymać natłoku myśli. Ciągle miał przed oczyma otwartą trumnę wujka i niepewną bladą Mercedes stojącą nad umarłym. Nie potrafił wymazać z pamięci tej czarnej, wyzywającej sukni, w jaką była ubrana. Sam już nie wiedział, co się z nim dzieje. Obrazy przewijały mu się przed oczami, jak w jednym z tych mugolskich filmów, a on nic nie mógł na to poradzić.
I jeszcze ten niedoszły pocałunek. Chciał z nią o tym porozmawiać, ale zaraz po tym, jak nakryli ich Evan i Valerie, Mercedes zaszyła się w jakimś wagonie i nie wyszła z niego aż do końca podróży. A na samą myśl o Carterze, który nie pozwolił im tego wyjaśnić na jego twarzy pojawiał się gniew. Nigdy za nim nie przepadał, zawsze wydawał mu się jednym z tych nadętych prefektów z przerośniętymi ambicjami. Na samą myśl aż krew się w nim gotowała!
Przewrócił się na drugi bok, zaciskając powieki z nadzieją na sen. Jednak nikt nie potrafił go wyprowadzić z równowagi tak jak Carter ostatnimi czasy i jakakolwiek możliwość zaśnięcia przepadła na amen.
Wściekły na otaczający go świat zerwał się łóżka i chwycił świstek pergaminu z szafki przy łóżku Jamesa. Chłopak spał na wznak, z rozpostartymi ramionami i z na wpół otwartymi ustami, wydając z siebie jakieś nieartykułowane dźwięki . Syriusz, czym prędzej zasłonił kotary wokół jego łóżka, nawet nie chcą się zastanawiać o czym śni.
Usiadł na łóżku i rozwinął pergamin, stukając w niego różdżką. Na jego powierzchni zaczęły pojawiać się różne linie i kropki, tworząc mapę całego zamku.
Sam nie potrafił pojąć jak tego dokonali, jednak wiedział, że każdy z ich czwórki miał w to jakiś swój wkład. Nawet Peter, bez którego opracowanie potajemnych przejść do kuchni nie byłoby możliwe.
Wodził palcem po całej mapie, większość ludzi odnajdując w swoich dormitoriach, jednak osoby, której szukał nie znalazł w łóżku. Zdezorientowany zaczął przeszukiwać inne pomieszczenia, jednak dopiero po dłuższej chwili ją znalazł. Była w starej klasie, dawno już nieużywanej, niedaleko pokoju wspólnego Gryffindoru.
Gdyby tylko starczyło mu odwagi, by iść i z nią porozmawiać, gdyby tylko nie czuł się tak zagubiony. Jednak nie potrafił ruszyć się z miejsca. Być może był to znak, że nie jest to dziewczyna, którą warto zawracać sobie głowę. Przecież gdyby faktycznie oszalał na jej punkcie już dawno by tam był. Tylko, dlaczego tak bardzo go onieśmielała? On nigdy nie tracił głowy przy kobietach, a jednak, gdy ona była blisko, nie potrafił na niczym się skupić.
Gdyby tylko wiedział, co tak naprawdę czuje...
***
Nazajutrz, gdy świat spowiła gęsta mgła, otulając okolicę swymi mlecznymi skrzydłami, w jednym z hogwarckich dormitorium obudziła się blondwłosa dziewczyna. Jak co dzień z uśmiechem na ustach wyskoczyła z ciepłego łóżka, na paluszkach biegnąc do łazienki. Nuciła przy tym wesoło, jakby tak wczesna pora nie stanowiła dlań żadnego problemu.
Poranna toaleta wbrew pozorom nie zajmowała jej dużo czasu. Uwinęła się w przeciągu paru minut, bowiem wiedziała, że wkrótce zbudzi się reszta dziewcząt.
Tego dnia postanowiła samotnie zejść na śniadanie. Mercedes z pewnością potrzebowała dzisiaj dużo więcej snu, a ona nie chciała jej odbierać tych chociażby kilku cennych minut.
Zbiegła po schodach, nadal coś podśpiewując. Pokój wspólny o tej porze tętnił już życiem. Jak powszechnie było wiadomo krukoni bardzo wcześnie kładli się spać, a przy tym równie wcześnie wstawali, więc i ona była takim rannym ptaszkiem.
Z zadowoleniem wyszła z salonu i od razu szczelniej otuliła się szatą. Na korytarzach panował nieprzyjemny chłód, co w Hogwarcie było rzadkością. Na dworze musiało być naprawdę zimno.
Przeszła przez cały korytarz w samotności i dopiero na zakręcie wpadła, na jakiego gryfona. Silne uderzenie odepchnęło ją od chłopaka, który w ostatniej chwili zdążył ją uchronić od upadku. Zdezorientowana całą sytuacją z wdzięcznością spojrzała na swojego wybawiciela i zamarła z na wpół otwartymi ustami.
Przed nią stał szczupły chłopak o włosach w kolorze miodu i tęczówkach barwy świeżej trawy. Miał przyjemny uśmiech i silne dłonie, które wciąż zaciskały się wokół jej tali. Wpatrywał się w nią niemal tak samo zaintrygowany, jak i ona. Tak jakby widział ją po raz pierwszy i może faktycznie tak właśnie było. Gdyby Taylor miała coś w tej kwestii do powiedzenia to zostałaby w takim położeniu nawet do końca dnia, jednak jej towarzysz miał inne plany.
- Remus! – Dało się słyszeć głośne wołanie tuż przed nimi – pośpiesz się!
To jeden z jego przyjaciół wyłonił się zza zakrętu i ze zniecierpliwieniem czekał, aż do niego dołączy.
- Już idę! – zawołał Remus i ostatni raz spojrzał jej w oczy. Obdarzył ją krótkim uśmiechem i skłoniwszy się lekko pobiegł w stronę przyjaciela.
Taylor stała jak w amoku, nie będąc w stanie ruszyć się choć o milimetr. Jej ciało przechodziły przyjemne dreszcze, jakich jeszcze nigdy nie czuła.
- O czekałaś na mnie – u jej boku pojawiła się uśmiechnięta Mercedes. Zjawiła się tak niespodziewanie, że Taylor nawet jej nie zauważyła. – No chodź! – zawołała wesoło panna Riley w wyjątkowo dobrym dziś humorze.
Zdezorientowana Taylor popatrzyła na nią nieprzytomnie i pozwoliła poprowadzić się w stronę wielkiej sali. Niemal przez całą drogę Mercedes trajkotała wesoło, co zupełnie nie było do niej podobne. Jednak Taylor nie zwracała na nic uwagi. Jej głowę wciąż zaprzątały jasnozielone tęczówki i silne dłonie.
- Taylor czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytała w końcu Mercedes, patrząc przyjaciółce w oczy.
- Co? A tak, tak. Słucham – odparła nadal mocno zamroczona.
Riley przyjrzała jej się uważnie, ale nie skomentowała zachowania przyjaciółki. Jednak miała nieodparte wrażenie, że coś ważnego z życia Taylor właśnie ją omija.
Usiadły przy stole krukonów, a Taylor zdawała się powoli wracać do siebie.
- Co się dzisiaj z tobą dzieje? – zapytała w końcu Mercedes, nie mogąc znieść, że Taylor ma przed nią jakieś tajemnice. Mimo dobrego humoru, jaki dzisiaj miała, nie mogła nie zauważyć, że jej przyjaciółka coś ukrywa. Wciąż chodziła zamyślona z głową w chmurach.
- A z tobą? Paplasz jak najęta.
Mercedes westchnęła przeciągle, czując jak ta dziwna radość przepełniająca ją od samego rana nagle gdzieś ulatuje. Nie z powodu słów Taylor, a dlatego że do sali właśnie wkroczył Tom. Sam jego widok sprawiał, że czuła się jakoś dziwnie. I sama nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego.
- Mer? Ziemia do Mercedes! – zawołała nieco skonsternowana panna Collins. –Co z tobą?
Mercedes spojrzała jej poważnie w oczy i mruknęła – chyba będziemy musiały porozmawiać.
Taylor skinęła jedynie głową i zabrała się za śniadanie. Był to jedyny posiłek, na którym mogła sobie pozwolić na trochę więcej, bowiem dieta wymagała od niej wielu wyrzeczeń.
- Cześć dziewczyny – usłyszały nad swoimi głowami jakiś znajomy głos. Nim zdążyły się odwrócić, Alex usiadł naprzeciwko nich w towarzystwie Alana i na nieszczęście Mercedes, Toma.
- Cześć – odpowiedziały w tym samym czasie, choć Taylor z nieco większym entuzjazmem.
- Oho nasza Mercy coś nie w humorze dzisiaj - zaśmiał się Alex, zerkając na kuzynkę z ukosa. – Słyszałem, że dałaś się wrobić w pomoc słabszym uczniom.
- Nie miałam wyjścia – mruknęła jeszcze bardziej przygnębiona, na myśl o użeraniu się z bandą leniwych dzieciaków.
- I to w dodatku z OPCM? – zapytał z nieco ironicznym uśmiechem.
- Tak – warknęła – bo ktoś mnie ubiegł i zwinął mi sprzed nosa Zaklęcia. – W tym momencie spojrzała na Toma, a ich oczy się spotkały. Poczuła jak przez jej ciało przechodzi dreszcz podniecenia, choć nie wiedziała, dlaczego. Tom odkąd usiadł naprzeciw niej cały czas milczał, choć wiedziała, że obserwuje jej każdy ruch. Czuła się tym skrępowana, tak jakby została wystawiona no oczy całego świata.
- Hej Taylor twój wielbiciel idzie! – zawołał wesoło Alan, wskazując głową na przechodzących obok chłopaków.
Wszyscy spojrzeli w stronę nowoprzybyłych i zgodnie parsknęli śmiechem. Oczywiście poza Taylor, która zdawała się być zniesmaczona żartem kolegi.
Co prawda Alan miał rację, jednak Taylor nie chciała przyjąć tego do wiadomości. Bowiem przechodzący obok Peter Pettigrew dosłownie pożerał ją wzrokiem. Był pulchnym i raczej mało interesującym chłopakiem, a na dodatek marnym czarodziejem. To, że zdawał do kolejnych klas było i tak dużym zaskoczeniem.
Jednak wzrok Mercedes przykuł ktoś, kto szedł obok niego. To Syriusz z wysoko uniesioną głową podążał ramię w ramię z trzema pozostałymi huncwotami, nawet nie zwracając na nią uwagi. Zajęty był rzucaniem zalotnych spojrzeń w stronę każdej napotkanej dziewczyny, co nie wiedzieć, czemu wprawiło ją w złość. Zacisnęła mocniej pięści i odwróciła wzrok, napotykając spojrzeniem czekoladowe tęczówki.
Miała już tego dość. Zebrała swoje rzeczy i pod pretekstem zajęć, wyszła z sali. Oparła się o pobliską ścianę i oddychając głęboko przymknęła oczy. Potrzebowała chwili, by dojść do siebie. Jednak, kiedy uniosła powieki niemal nie krzyknęła z zaskoczenia. Przed nią stał Tom, przyglądając jej się z jakimś dziwnym błyskiem w oku.
- Tom... – zaczęła, lecz nie pozwolił jej skończyć. Objął ją jedną dłonią w tali, a drugą odgarnął kosmyk włosów z twarzy. Nim zdążyła nawet zaprotestować złożył na jej wargach krótki pocałunek. Tak delikatny, jak muśnięcie skrzydeł motyla. Niepewnie spojrzał jej w oczy, a gdy nie dostrzegł w nich sprzeciwu powtórzył pocałunek, choć tym razem trwał on znacznie dłużej. Był słodki i pełen miłości. Tak jakby ofiarowywał w nim całego siebie.
Mercedes była w tak głębokim szoku, że nawet, gdy przestał ją całować ona nie potrafiła wykrztusić z siebie słowa. A to, co zobaczyła za plecami Toma sprawiło, że poczuła ukłucie żalu w sercu. Syriusz wpatrywał się w nią oczami pozbawionymi wyrazu, tak jakby to, co zobaczył przed chwilą jeszcze do niego nie dotarło.
Jak mogłaś przerwać w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńŁał, nie mogę wyjść z pozdziwu. Świetny rozdział, bardzo mi się podoba wątek Taylor i Remusa, ciekawe czy coś z tego wyjdzie. A ten pocałunek Toma... normalnie brak mi słów. :o
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :*
Super rozdział :) A końcówka najlepsza! <3 Tak się cieszę, że nareszcie się pocałowali *.* #TeamTom ;)
OdpowiedzUsuńTrochę szkoda mi Syriusza :( ale jak chyba widać z początku komentarza, wolę Toma ;) I mam nadzieję, że będzie więcej takich scen jak tak końcowa ;)
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału ;)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Kochana, gdybyś Ty widziała (i słyszała) jak ja piszczę z radości na widok nowego rozdziału... :D (który przeczytałam tydzień temu ale teraz mam chwilę na nadrobienie komentowania!)
OdpowiedzUsuńJuż widząc tytuł rozdziału poczułam to podekscytowanie - aha, będzie całowanko, tylko ktocojak, no i już wieeeem, nadszedł ten moment, na który czekałam tak długo! <3
Tom wygrywa! :D
No ale, że mam malutką słabość do Blacka, oczywiście jest mi go szkoda. Kompletnie stracił głowę dla Mercedes i jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. No i co zrobi Taylor w związku z Pettigrew. (albo co zrobi on w związku z Taylor). A Tomowi życzę, by walczył o Mercedes, bo jestem w jego drużynie!
Buziaki i pozdrowienia! :*
No i oczywiście duuużo weny!
[http://kochaj-albo-nienawidz.blogspot.com/]
Och wspaniały rozdział! Szukałam sobie jakichś ciekawych blogów do poczytania i trafiłam właśnie na Twój. I jestem zachwycona. Pokazujesz zupełnie inną historię i to jest świetne! Też bym chciała mieć taką wyobraźnię,ja jedynie mogę bazować na informacjach zawartych w książkach pani Rowling i nie odważyłam się jak dotąd napisać fanfika z własną postacią. A tobie to wychodzi naprawdę dobrze.
OdpowiedzUsuńPatrzę, że rozdział miał się pojawić już dawno, mam nadzieję, że nie będziesz kazała nam dłużej czekać na rozdział dziesiąty.
Bardzo podoba mi się Mercedes. Od razu widać, że to trudny charakter i bardzo złożona postać. Dziewczyna czuje coś do Toma, ale jednocześnie interesuje się Syriuszem. Mam nadzieję, że jednak jej siostra się myli i Mercy nie jest aż tak bardzo podobna do niej i ich matki.
Syriusz w Twoim opowiadaniu jest niesamowity. Uwielbiam Blacka. To moja ulubiona postać i bardzo chętnie czytam wszystko co jest choć troszeczkę z nim związane ;-) Ty pokazujesz nam go z innej perspektywy. Na większosci blogów Łapa to taki Casanowa,który zabawia się kosztem dziewczyn, u Ciebie chłopak jest wrażliwy - to mi się bardzo podoba.
Mogłabym pisać jeszcze długo, ale myślę,że jeśli wyłożę tutaj wszystkie moje wątpliwości to zepsuję sobie całą zabawę odkrywania kolejnych ukrytych cech bohaterów podczas czytania kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na nowy rozdział!