"List w butelce jak nadzieja w szklanym zamknięta schronie,
która, unosić się będzie, póki w głębi zwątpienia nie zatonie."
- R.A.K.
Jesień za oknami stawała się coraz bardziej widoczna. Ciepłe letnie dni już dawno odeszły w niepamięć, a ich miejsce zajęły szare i ponure. Drzewa powoli zrzucały swoje letnie okrycie, ukazując wątłe gałązki. Kolorowe liście, które Hagrid tak pieczołowicie zamiatał teraz fruwały po całych błoniach, tworząc na ziemi wielobarwną łunę.
Mercedes przyciskała blady policzek do chłodnej szyby, patrząc jak wiatr hula po dziedzińcu. Okryta zaledwie cienkim sweterkiem wzdrygała się na samą myśl o tym, że mogłaby teraz wyjść z ciepłego zamku. Siedziała na niskim parapecie w Pokoju Wspólnym Ravenclaw, skąd był doskonały widok na Zakazany Las. Jesienią, gdy świat obleczony był jedynie w szarości, las wyglądał jeszcze bardziej przerażająco niż zazwyczaj. Jego tajemniczość i wciąż niezbadane ścieżki niejednego przyprawiały o dreszcze. Podczas gdy jej oddech malował na szybie niewielkie okręgi, jej oczy dostrzegły daleko na niebie jakiś punkt. Oderwała głowę od szyby i wpatrzyła się w zbliżającą się sowę. Zmrużyła mocniej oczy, by dokładniej przyjrzeć się ptakowi, gdy zdała sobie sprawę, że jest to sowa jej matki, Avis. Czym prędzej uchyliła okiennice, a ogromna ciemnobrązowa sowa wpadła do pomieszczenia, obleciała pokój dookoła i zrzuciwszy list dziewczynie pod nogi, wyleciała. Mercedes niepewnie podniosła list i szybkim ruchem złamała widniejącą na kopercie ich rodową pieczęć. Gdy go rozwijała jej ręce drżały tak bardzo, że nie była w stanie go odczytać. Podeszła do pobliskiego stolika i położywszy go na blacie przeczytała zaledwie kilka słów.
Alphard Black nie żyje. Pogrzeb we wtorek. Pociąg odjeżdża w poniedziałek o 17. Twoja obecność jest obowiązkowa.Elena Isabell Riley
Mercedes zmięła list w dłoni i wrzuciła go prosto w buchające z kominka płomienie. Patrzyła, jak ozdobny papier powoli zaczyna zamieniać się w proch, ażeby zniknąć całkowicie. Obróciła głowę w stronę okna, po raz kolejny wpatrując się, jak pierwsze krople deszczu zaczynają uderzać o szybę. Była roztrzęsiona, nie z powodu śmierci Alpharda, bowiem nawet go nie znała, ale dlatego, że własna matka, która napisała do niej po raz pierwszy w życiu, podpisała się nazwiskiem. Valerie z pewnością dostała długi list, w którym matka zapewniała ją o swojej miłości. Czuła się beznadziejnie, tak bardzo, jak to tylko możliwe. Nie potrafiła już tak, jak dawniej panować nad emocjami. Ten list coś w niej złamał, skruszył cienką barierę, którą tak długo pielęgnowała. Może i obalił cały mur, którym otoczyła się w dzieciństwie, by chociaż w swoim towarzystwie czuć się bezpiecznie. Poczuła, jak powieki zaczynają ją piec, by po chwili stać się wilgotne od słonych łez. Czując, że dłużej już nie może trzymać w sobie tej goryczy załkała cicho i ukryła twarz w dłoniach, pozwalając sobie na coś, czego nie robiła od sześciu lat.
Nie wiedziała ile już tak siedzi, ale dzień za oknem powoli chylił się ku zachodowi. Gdy drzwi prowadzące na korytarz uchyliły się nawet nie zwróciła na to uwagi. Skulona siedziała na kanapie, zaciskając dłonie na pomiętym sweterku. Łzy powoli spływały po jej zaróżowionych policzkach, mocząc i tak już jej wilgotną bluzkę.
- Mercedes - usłyszała głos jakby dobiegający z oddali. Musiała dać sobie chwilę, by zrozumieć, że ktoś stoi tuż obok niej. Dopiero, gdy poczuła, jak kanapa ugina się pod czyimś ciężarem spojrzała w stronę nowoprzybyłego. I nagle, zupełnie nieoczekiwanie zalała ją nowa fala żalu, która spowodowała kolejne morze łez. Czując, że dłużej już nie wytrzyma tej samotności wtuliła się w siedzącego obok niej chłopaka. Z początku zdawał się być zaskoczony, lecz już po chwili mocniej ją do siebie przyciągnął, tuląc jak małe dziecko. Delikatnie głaskał jej mokre od łez policzki, szepcząc uspokajające słowa. Pragnął zapewnić jej oparcie, ofiarować spokój, sprawić, by na jej twarzy pojawił się choćby cień uśmiechu.
~*~
Thomas odgarnął mokre od deszczu włosy z twarzy i odpowiedziawszy na hasło przeszedł przez drzwi. Jego oczom ukazał się zupełnie pusty pokój wspólny. Wyglądało na to, że jako pierwszy wrócił z Hogsmade. Zdjął z siebie mokrą szatę i ruszył do dormitorium. Dopiero po chwili wyczuł czyjąś obecność. Dokładnie rozejrzał się po pomieszczeniu i zauważył skuloną postać w kącie pokoju. Niepewny podszedł nieco bliżej i rozpoznał, kim jest ów postać. Zdziwiony spojrzał w twarz dziewczyny i zamarł z przerażenia.
- Mercedes – powiedział cicho, patrząc na łzy spływające po jej policzkach. Jednak dziewczyna nie odpowiedziała. Powoli usiadł obok niej i pochylił się w jej stronę. Nie zdążył nawet nic powiedzieć, gdy dziewczyna wtuliła się w jego ramiona. Zaskoczony szybko przyciągnął ją do siebie, tuląc ją z całych sił. Nie miał pojęcia, co się stało, nigdy nie widział jej w takim stanie, wątpił by nawet kiedykolwiek płakała. Delikatnie odgarniał jej ciemne kosmyki z twarzy, gładząc kciukiem jej mokry policzek.
- Cichutko – szeptał. – Wszystko będzie dobrze. Jakoś się ułoży – powtarzał w kółko, jak modlitwę, sam do końca nie wiedząc, co ma się ułożyć. Nie chciał jej teraz naciskać. Wiedział, że potrzebuje spokoju i ciepła i on zamierzał jej to dać. Mocno tulił ją do siebie, składając delikatne pocałunki na jej włosach. Siedzieli tak nie wiadomo ile, wtuleni w siebie tak mocno, jakby od tego zależało całe ich życie. Mercedes powoli przestawała łkać, a Tom kołysał ją delikatnie, jak do snu. Po pewnym czasie dziewczyna zasnęła, a chłopak podniósł ją delikatnie z kanapy i zaniósł do dormitorium. Ułożył jej wątłe ciało na jednym z łóżek i szczelnie okrył jasną pościelą. Jeszcze przez chwilę patrzył, jak dziewczyna wtula się w miękką poduszkę, po czym złożył na jej czole krótki pocałunek i wyszedł z pokoju.
~*~
Gdy na zegarach wybiła północ korytarze spowijał nieprzenikniony mrok. Mercedes na paluszkach minęła pomnik Borysa Szalonego i stanęła przed ogromnymi drzwiami prowadzącymi do łazienki prefektów. Podała hasło, a wrota z cichym jękiem stanęły przed nią otworem. Powoli weszła do środka, dokładnie zamykając za sobą drzwi. Z westchnieniem zapaliła starodawne lampy, które rzucały na pomieszczenie bladą poświatę. Rzadko korzystała z przywilejów prefekta, jednak dzisiaj potrzebowała długiej kąpieli, gdzie mogłaby pomyśleć w spokoju.
Podeszła do basenu i odkręciła kilka najbliższych kurków. Ogromna wanna wypełniła się perłową pianą, a nad jej powierzchnią zaczęły unosić się kolorowe banki. W między czasie odłożyła puchaty ręcznik na pobliskie posłanie i zrzuciła szatę wraz z ciuchami na ziemię. Wdychając przepięknie, mieszające się ze sobą zapachy, powoli zanurzyła się w rozkosznie ciepłej wodzie. Z błogim uśmiechem oparła się o brzeg basenu, pozwalając by delikatne fale pieściły jej bladą skórę. Niemal czuła, jak rozpływa się w bajecznych odmętach morskiej piany. Nagle wszystkie troski odeszły w cień, jej myśli wypełniły jedynie radość i spokój. Z każdym nowym przypływem czuła, jak wstyd dzisiejszego popołudnia odpływa wraz z kolejnymi falami. Już prawie nie pamiętała o liście, o pogrzebie, o własnej słabości, o Tomie.
Z rozkoszą zanurzyła się cała, upajając się wolnością, jakiej jeszcze nigdy nie doznała. Była w stanie, tak dogłębnie przepełniającej ją euforii, że niemal każdy centymetr jej ciała odczuwał wszystko ze zdwoją siłą. Jej radości nie było końca. Co rusz odkręcała kolejne kurki, z których sączył się zupełnie nowy płyn o coraz to intensywniejszej woni. Pod koniec kąpieli, upojona nieziemskimi zapachami, czuła się jakby była już po kilku mocniejszych drinkach. Świat nagle wydał jej się bardziej kolorowy i przyjazny, pogrzeb i własna rodzina bardziej odległa, a myśl o Tomie nie dręczyła jej tak jak dotychczas.
Niemal z błogością wytarła wilgotne ciało ręcznikiem i zarzuciła na siebie lśniący srebrny szlafrok, sięgający ziemi, który w tali zebrała satynowym paskiem. Odrzuciła mokre włosy na plecy i zebrawszy swoje rzeczy wyszła z łazienki.
~*~
Mimo iż jego obchód już dawno się skończył, on nie potrafił wrócić do dormitorium i tak po prostu położyć się spać. Nie mógł przestać o niej myśleć. Gdziekolwiek by nie spojrzał tam widział jej cudowne ciemne oczy, które okolone długimi ciemnymi rzęsami wpatrywały się w niego intensywniej niż jakiekolwiek inne. Na samą myśl o ich właścicielce przez jego ciało przechodził przyjemny dreszcz, którego nie potrafił się pozbyć nawet przy niej. Sam nie wiedział, jak do tego doszło, że stała mu się tak bliska. Ostatnich kilka tygodni pokazało mu, jak bardzo, co do niej się mylił. Gdzieś tam podświadomie, zdawał sobie sprawę, że już wcześniej coś do niej czuł, jednak zagłuszał to uczucie swymi ciągłymi pretensjami do niej. Nie wiedział, dlaczego to uczucie wybuchło w nim właśnie teraz, lecz być może stało się tak, gdyż wiedział, że to jego ostatnia szansa. Mercedes piękniała z dnia na dzień, z małej, kruchej dziewczynki stawała się niezwykle silną kobietą, po którą coraz częściej chcieli sięgać inny chłopcy. Za każdym razem, gdy przypominał sobie jak wyglądała, gdy pierwszy raz ją zobaczył na jego twarzy pojawiał się szeroki uśmiech. Mała dziewczynka o ogromnych oczach i szczupłej buzi zawsze ubrana w ciemną sukienkę z wysokim białym kołnierzykiem i tymi przeuroczymi kokardkami przy dwóch długich warkoczach. Tak ją właśnie zapamiętał. Skromną i nieśmiałą szarą myszkę, która już wtedy skradła mu serce, choć żadne z nich o tym jeszcze nie wiedziało.
Tak rozmyślając dotarł na piąte piętro, gdzie stał jego ulubiony pomnik Borysa Szalonego. Przeszedł obok niego i zatrzymał się tuż przed drzwiami prowadzącymi do łazienki prefektów, bowiem ze środka dochodził szum wody. Z mocniej bijącym sercem podszedł bliżej drzwi, nasłuchując. Jednak poza odgłosami kąpieli jego uszy niczego innego nie zarejestrowały. Czując, że to, co robi nie jest w porządku szybko odsunął ucho od drzwi, nie będąc pewien, co powinien zrobić.
~*~
Syriusz odgarnął ciemne włosy z twarzy, które całkowicie odgrodziły go od świata. Zataczając się próbował wejść po schodach, które dzieliły go od wieży Gryffindoru. Chwiejnym korkiem stąpał po marmurowych stopniach, które stanowiły dla niego nie lada wyzwanie. W dodatku po ponad pięciu latach nauki okazało się, że schody mają magiczną moc i potrafią się kurczyć tylko po to żeby zrobić mu na złość.
- Skubane – wymamrotał i podtrzymując się poręczy jakoś udało mu się doczołgać na górę. Spojrzał w ciemny korytarz, jednak jego oczy wyraźnie się buntowały, nawet nie chcąc przyzwyczaić się do panującej ciemności.
- A to skubane – powtórzył bełkotliwie.
Zamaszystym ruchem wyciągnął różdżkę zza pazuchy, jednak przy tym zachwiał się niebezpiecznie i łupnął na podłogę jak długi.
- O Merlinie... – Wyjęczał.
Różdżka potoczyła się kilka metrów od niego, zalewając korytarz jasnym światłem.
- Ojojojooojoj – wydał z siebie bliżej nieartykułowany dźwięk, gdy do jego oczu dostały się wiązki światła.
Bardzo powoli podczołgał się do różdżki, po czym niezdarnie podniósł się z ziemi. Oświetlił sobie drogę i zdał sobie sprawę, że znalazł się nie na tym piętrze, co powinien.
- A to ci heca – z jego gardła wydobył się pijacki rechot, przerywany głośną czkawką. – A to skubane – zawołał, wskazując na schody za sobą. Powoli skierował się w przeciwnym kierunku, dostrzegając jakąś postać. Upuścił różdżkę na podłogę i w pijackim pędzie pognał do niego jak szalony. Postać nawet nie drgnęła, gdy Syriusz uwiesił się jej na szyi.
- Przyjacielu pomóż mi – wymamrotał, wodząc obłąkanym spojrzeniem dookoła. – Ta szkoła to jakiś labirynt.
~*~
Zamknąwszy za sobą dokładnie drzwi odwróciła się w stronę, z której przyszła. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że na korytarzu jest nienaturalnie jasno. Przeszła zaledwie kilka kroków, gdy dostrzegła leżącą na ziemie różdżkę. Podniosła ją, oświetlając dalszą część korytarza, skąd dochodziły ciche pomruki. W oddali dostrzegła postać, która z niemałym zaangażowaniem obejmowała marmurowy posąg. Gdy podeszła bliżej od razu rozpoznała w tej osobie Syriusza Blacka, który szeptał Borysowi Szalonemu jakieś czułe słówka.
- Black to jest posąg – powiedziała chłodno, a chłopak oderwał się na chwilę od Borysa i zlustrował ją wzrokiem. – Ale nie przeszkadzaj sobie – dodała – znalazłam twoją różdżkę.
Położyła przedmiot u stóp chłopaka i wyminęła go, nawet na niego nie patrząc.
- Mercedes! – Wychrypiał, zostawiając Borysa w spokoju i nadal na kolanach wołając za nią.
Riley niechętnie odwróciła się w jego stronę i zgromiła go wzrokiem.
- Ciszej Black, bo jeszcze ktoś nas usłyszy – warknęła.
Chłopak jednak niezrażony jej tonem podciągnął się do pozycji stojącej i ruszył w jej stronę chwiejnym krokiem. Gdy znalazł się zaledwie kilka centymetrów od niej poczuła unoszący się od niego zapach alkoholu, który drażnił jej nozdrza, przyprawiając o zawroty głowy.
- Mercy – wyszeptał, wpatrując się w nią, jak urzeczony. Mercedes skrzywiła się jeszcze bardziej, zastanawiając się, ile w siebie wlał. Śmierdział, jak gorzelnia. – To TY – powiedział, akcentując ostatnie słowo.
- No tak ja – mruknęła niezbyt inteligentnie. Jednak chłopak już jej nie słuchał. Patrzył na nią, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu.
- To ty – szepnął i dotknął drżącą dłonią jej bladego policzka – wiedziałem, że cię znajdę.
Mercedes nieco przerażona chciała cofnąć się o krok, lecz nie pozwolił jej na to. Mocno złapał ją za rękę i przyciągnął ją do siebie, obejmując w pasie. Już nie wyglądał na pijanego, wręcz przeciwnie, twardo stał na nogach, a twarz miał nadzwyczaj poważną. Wyglądał, tak jakby w jednej sekundzie wytrzeźwiał. Mercedes w zbyt wielkim szoku, by cokolwiek zrobić, stała wciąż w jego uścisku, jak zaczarowana. Dopiero, gdy poczuła jego oddech na swojej twarzy, poruszyła się niespokojnie. Już wiedziała, co on chce zrobić i ona wcale nie miała na to ochoty. Niewiele myśląc z całej siły nadepnęła mu na stopę i wymierzyła solidnego kopniaka poniżej pasa. Syriusz z jękiem zgiął się w pół, robiąc się czerwony na twarzy. Mercedes wyciągnęła z kieszeni różdżkę i wycelowała ją prosto w pijanego Blacka.
~*~
Czując się jak podglądacz, Tom wycofał się z korytarza, gryząc się tym, że naruszył czyjąś prywatność. Już miał skierować swe kroki do pokoju wspólnego, gdy usłyszał za sobą jakieś głosy. Niepewny, co powinien zrobić, wyciągnął różdżkę przed siebie i postanowił się wrócić. Gdy tylko ponownie znalazł się w korytarzu prowadzącym do łazienki prefektów jego oczom ukazała się scena, jakiej nigdy nie chciałby zobaczyć. Mercedes stała w objęciach tego szkolnego podrywacza, który wręcz pożerał ją wzrokiem. Temu akurat się nie dziwił, bowiem dziewczyna była niemalże naga, okryta jedynie cienkim materiałem, który z pewnością miał być szlafrokiem. Poczuł jak jego serce rozpada się na milion kawałków. Mercedes, jego Mercedes stała w objęciach innego. Black ten szkolny casanova dotyka JEGO Mercedes i przy tym patrzy na nią tak lubieżnie. Coś się w nim zagotowało, krew popłynęła szybciej w żyłach, a w głowie kołatała się tylko jedna myśl Zabić.
Jednak nim zdążył cokolwiek zrobić, zobaczył, jak dziewczyna miażdży chłopakowi obcasem stopę, po czym wymierza mu potężnego kopniaka w miejsce, które każdy facet chroni za wszelką cenę. Aż jego zabolało od tego ciosu. Widząc, jak dziewczyna mierzy w chłopaka różdżką, a ten zwija się u jej stóp z bólu, jego serce dostało skrzydeł i wzbiło się o kilka centymetrów nad ziemię. Teraz niemalże frunął w ich stronę, a jego oblicze rozświetlał szeroki uśmiech. Jednak, gdy znalazł się na tyle blisko, że Mercedes mogła go zobaczyć poskromił nieco swą radość.
- Co się stało? – Zapytał, a Mercedes podskoczyła ze strachu. Nie zauważyła, że ktoś do nich podszedł.
- Zabierz go stąd – syknęła, nawet nie zastanawiając się skąd się tutaj wziął. – Byle jak najdalej ode mnie – warknęła i obrzuciła Syriusza pogardliwym spojrzeniem. – Tym razem źle trafił, nie ta dziewczyna.
Tom jedynie skinął głową i podszedł do słaniającego się Blacka. Ledwie go dotknął, a natychmiast musiał obrócić głowę.
- Przecież on wypił chyba połowę zapasów Slughorna! – Zawołał.
- Wcale by mnie to nie zdziwiło – mruknęła Mercedes. – Ale nawet on po takiej dawce wylądowałby w Skrzydle Szpitalnym. – Lepiej go stąd zabierz, póki żaden nauczyciel tu nie przyszedł.
Tom niechętnie złapał pod ramię Syriusza i poprowadził go w stronę wieży Gryffindoru. Chłopak niemal przez całą drogę mamrotał coś o złych dziewczynach, jednak Tom go nie słuchał. Jego myśli w całości wypełniała Mercedes, ubrana jedynie w cienki, zwiewny materiał. I nawet nie zdawał sobie sprawy, że Syriuszowi chodzi dokładnie to samo po głowie, co jemu.
____________________________________________
Witam!
Jak widać rozdział nieco dłuższy, chociaż wiem, wiem, skopałam końcówkę wypłakującej się Mercy. I jeszcze ten Black. Ja już nie wiem, jakbym go nie opisała, Tom i tak zawsze wygrywa.
Co do przecinków i literówek to chyba w tym rozdziale będzie najwięcej błędów. Sprawdziłam tylko pobieżnie, bo już brak mi sił.
A i jak Wam się podoba mój nowy szablon? Genialny, nie? ;D Chyba się w nim zakochałam.
Ostatnio nawet zaczęłam się zastanawiać czy ktoś to czyta, ale kiedy zobaczyłam tych kilka szczerych komentarzy to od razu wena mnie dopadła.
czytasz=komentujesz=motywujesz
Do następnego ;)
Melduje się! Rany, gdybys Ty widziala jak ja sie ciesze za kazdym razem, gdy widze nowy rozdzial. *.* I kocham normalnie wszystko w tym rozdziale. Rozplywam sie nad pocieszaniem Mercedes przez Toma (awww <3), zazdroszcze Mercedes kapieli w lazience prefektow, wspolczuje jej glupiej matki, to jest smutne i przykre, serio. I uwielbiam te opisy, jak Tom mysli o Riley <3 A to podgladacz z niego :D i uwielbiam Blacka, smialam sie z niego, i to konkretnie... ah ten Lapcia, on czesto przedawkuje. :D a koncowka cudo, serio, jestem ciekawa co bedzie dalej *.*
OdpowiedzUsuńI cudowny szablon! A co do mojego bloga to od razu mowie, ze go nie opuszczam, po prostu mi zawsze sie tak dlugo schodzi z notkami, napisalam czesc ale mam ostatnio duzo na glowie, duzo sie dzialo, wiec mam zaleglosci w komentowaniu i w pisaniu. Ale wierze, ze to nadrobie :)
Pozdrawiam serdecznie :*
A gdybyś Ty wiedziała, jak ja się cieszę za każdym razem, gdy widzę Twój komentarz ;)
UsuńNo właśnie tak się zastanawiałam kiedy coś nowego u Ciebie, brakuje mi Twojego Jima, tęsknie za nim <3
A szablon to prawdziwe arcydzieło, jest tak genialny, że napatrzeć się nie mogę. Jak dobrze, że istnieją tak zdolni ludzie, którzy chcą robić dla nas takie piękne szablony ;)
Ja również pozdrawiam ;*
Cieszę się! :* Ja za to zaczynam właśnie od nowa czytać to opowiadanie - jestem tak zakochana w Tomie, że muszę się na nowo pozachwycać. :D Mam nadzieję, że w najbliższym czasie ruszę z pisaniem, bo pomysł na notkę (i na najbliższe 10 rozdziałów) jest, tylko potrzebuję więcej czasu, i troszkę więcej weny :) Oj, ja też się cieszę z tego powodu. Az mi brakuje dawnego onetowskiego szablonu mojego bloga - to było dopiero cudo <3
UsuńBuziaki :*
A ja właśnie kolejny rozdział planuję (już właściwie piszę) z perspektywy Syriusza i Toma, więc będziesz mogła się zachwycać nim dalej ;)
UsuńOch też tak mam, pomysłów od groma, a tu czasu brak. Czas jest, ale znowu weny brak. A jak i czas i wena są to pomysłu ani jednego. I weź tu człowieku pisz!
Ach Onet, to były czas. Tam przynajmniej mogłam sama tworzyć swoje szablony, tutaj ten css mnie przeraża. Te kody, liczby i wszystko inne, jednym słowem masakra.
Czekam na Twój kolejny rozdział! ;*
Bardzo mnie to cieszy, oczywiście marzy mi się jakieś całowanko w Twoim opowiadaniu, bo ja mam jeszcze zamiar u siebie Lily i Jamesa pomęczyć. XD
UsuńJa u Ciebie też! :*
Świetny rozdział. Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) I strasznie mnie ciekawi ten wątek z dzieciństwem Mercedes :), ale strasznie jej współczuję,bo widać, że jej matka woli drugą córkę :( I kibicuję Tomowi w walce o Riley :) Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Jestem, przeczytałam i wow... Mercedes (samochodzik, nadal, wybacz :c) Jest naprawdę bardzo ciekawą postacią i świetnie, że jest postacią główną, a Tom już w ogóle mnie zauroczył (niestety, nie tak, jak Syriusz, który skradł moje serduszko na zawsze, na równi z Zabinim :D ) Mam nadzieję, że będzie w końcu więcej Huncwotów, a szczególnie Łapy, mrr <3 :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na nowy rozdział:
http://snem-pisane.blogspot.com
Rose :)